Pius X - konserwatywny reformator

Dziś jest symbolem Kościoła przedsoborowego. Za cel postawił sobie odnowić wszystko w Chrystusie i motto swoje konsekwentnie realizował – walcząc z tym, co uważał za zagrożenie dla Kościoła.


Po śmierci Leona XIII, który rządził Kościołem przez ćwierć wieku, kardynałowie stanęli przed trudnym zadaniem wyboru jego następcy. Najpewniejszym papabile wydawał się być dotychczasowy sekretarz stanu Mariano Rampolla. W pierwszych głosowaniach rzeczywiście osiągał on najwyższą liczbę głosów, wyprzedzając kardynała Gottiego. Co oznaczałby wybór Rampolli na papieża? Jako sekretarz stanu był on wykonawcą polityki Leona i zapewne jako biskup Rzymu utrzymałby kurs – teologiczny i polityczny – pontyfikatu poprzednika. Wtedy jednak dały o sobie znać czynniki, o których być może już na pozbawionym politycznej władzy Watykanie zapomniano. Dyplomacja pod kierownictwem Rampolli oparta była na sojuszu z Francją, a sam Rampolla był niechętny Austrii, sympatię zaś wyrażał wobec narodów słowiańskich, więc również poddanych (czasami niesfornych) monarchii austro-węgierskiej. Do tego Rampolla publicznie sprzeciwiał się katolickiemu pogrzebowi cesarskiego syna Rudolfa, który popełnił samobójstwo ze swoją kochanką. Wybór takiej osoby byłby dla CK Monarchii wielce niekorzystny. Dyplomacja cesarska skorzystała więc z anachronicznej, w zasadzie unieważnionej przez desuetudo instytucji ekskluzywy, zapowiadając że Wiedeń nie zgodzi się na wybór kardynała Rampolli. W imieniu cesarza wniosek ten zgłosił biskup krakowski, polski kardynał Jan Puzyna. Choć zgromadzeni w Kaplicy Sykstyńskiej zgodnie uznali, że działanie Austrii stanowi pogwałcenie swobody wyboru zagwarantowanej kolegium, poparcie dla kontrowersyjnego kandydata topniało, za to popularność zyskiwał patriarcha Wenecji – Giuseppe Sarto, który w siódmym głosowaniu uzyskał 50 na 61 głosów. Po wyborze przyjął imię Piusa X, zaś zawołaniem pontyfikatu określił słowa Omnia instaurare in Christo - Odnowić wszystko w Chrystusie.

Papież z ludu

Kim był 68-letni papież-elekt? W chwili wyboru był Sarto dobrze znany we Włoszech, lecz jako osoba niezwiązana z kurią rzymską, poza Italią był w zasadzie anonimowy. Pochodził z ludu - urodził się i wychował w rodzinie wiejskiego listonosza i szwaczki w miejscowości Riese w Górnej Italii. Był drugim z dziesięciorga dzieci (pierwsze jednak zmarło wcześnie i Giuseppe był de facto najstarszym z rodzeństwa). W minionych dziesięcioleciach popularna była teoria o polskim pochodzeniu przodków papieża – ojciec jego miał być Górnoślązakiem, który do Włoch uciekł przed służbą wojskową – jednak historycy i biografowie Piusa X uznają ją zgodnie za nieprawdziwą. Choć na naukę nie mógł przeznaczyć tak wiele czasu jak rówieśnicy z nieco bogatszych rodzin, młody Giuseppe dzięki pomocy wiejskiego księdza nadrabiał braki w przygotowaniu, zaś dzięki stypendium patriarchy Wenecji mógł wstąpić do seminarium. W czasie jego przygotowań do kapłaństwa zmarł ojciec – Giovanni Sarto – i utrzymanie rodziny w całości spadło na matkę, Margheritę.
Kapłanem został młody Sarto w 1858 roku, po czym został skierowany jako wikary do miejscowości Tombolo. Dał się poznać jako dobry kaznodzieja i praktyczny kapłan – udzielający się społecznie i aktywny w ramach rozmaitych inicjatyw. Uczył analfabetów, starał się o podniesienie poziomu oprawy muzycznej w liturgii, organizował duszpasterstwo osób zagrożonych duchowo. Był również szczerym włoskim patriotą, co na pewno nie pomogło mu w karierze. Pierwszą własną parafię otrzymał w 1867 – w Salzano działał równie aktywnie, co otworzyło mu w końcu drogę ku odpowiedzialnym funkcjom w kurii diecezjalnej – został kanonikiem, kanclerzem kurii biskupiej, ojcem duchownym i rektorem seminarium, proboszczem katedry. Nie było więc zaskoczeniem otrzymanie przez niego biskupstwa w Mantui (1884). Jako biskup działał podobnie, lecz na większą skalę – inspirował i nadzorował fundacje, stowarzyszenia i sodalicje, dbał o seminarium (w którym sam wykładał, choć szukał często bezpośredniego kontaktu z diecezjanami i wolał wygłaszać rekolekcje), zakładał czasopisma. Tu również przykładał dużą rolę do muzyki kościelnej. W polu jego zainteresowań pojawiło się także duszpasterstwo imigrantów.

Jako kardynał i patriarcha Wenecji

Nie uszła aktywna działalność Sarto uwadze papieża, który w 1893 nominował go na kardynała-prezbitera i patriarchę Wenecji. Pomimo tego, że rząd włoski zwlekał z zatwierdzeniem patriarchy, potrafił on sobie ułożyć dobre stosunki z władzami i administracją lokalną. W 1897 zorganizował w Wenecji kongres eucharystyczny. Program Sarto zakładał, obok aktywnego działania szczególnie na rzecz warstw zaniedbanych, obronę Kościoła przez zgubną ideologią współczesności. Zwalczał więc błędy laicyzmu i liberalizmu, na czele z nieograniczoną wolnością, którą uważał za źródło zła toczącego świat. Mimo tego, na swoim terenie po cichu wspierał sojusz katolików z umiarkowanymi liberałami, który nie pozwolił dojść do głosu radykalnym stronnictwom lewicowym.
Już po swoim wyborze na papieża, jako osoba niemająca żadnych związków z kurią rzymską, Pius X mógł bez sentymentów dokonać jej gruntownej reformy. Zmniejszył liczbę kongregacji z 20 do 11.  Równolegle z reformą kurii rozwijał i wzmacniał organizacyjnie misje m.in w Afryce i Azji, gdzie katolicyzm miał silnego konkurenta w postaci rozmaitych wyznań protestanckich. Rozpoczął także prace nad kodeksem prawa kanonicznego, którego publikacja miała miejsce za czasów jego następcy. Zachęcał do częstego przyjmowania Komunii św. i obniżył wiek, w którym można przystąpić do niej po raz pierwszy. Pomimo tego, że był papieżem innej epoki, efekty działań które podejmował są z nami także dzisiaj.

Modernizm katolicki

Najważniejszym zadaniem jakie postawił sobie papież była walka ze zjawiskiem, które określił mianem modernizmu. Czym był modernizm? Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, co przyznawał sam papież, który określał go sumą wszystkich herezji. W odróżnieniu od wcześniejszych doktryn, z którymi walczył Kościół, nie miał modernizm jednolitego programu, nie można było, jak w przypadku arianizmu czy luteranizmu, wskazać na konkretnego założyciela i w jego osobie potępić wszystkich zwolenników. Pomimo tego, najpierw komisja kardynalska w dekrecie Lamentabili Sane, następnie sam papież w encyklice Pascendi Dominici Gregis wskazali poglądy łączące myślicieli modernistycznych. Pamiętać należy, że wśród osób zaliczanych do tego kręgu występowały one z różnym natężeniem i w rozmaitej konfiguracji. W obu dokumentach występują one w swych najbardziej radykalnych wersjach.
Modernizm jako prąd intelektualny dotykał między innymi kwestii wiary i Objawienia, dogmatu, historii i interpretacji Biblii, dyscypliny kościelnej. Na jego powstanie wpływ miał rozwój nauk szczegółowych, jaki dokonał się w XIX wieku i idące za nim zmiany w postaci racjonalistycznego postrzegania świata. Kościół nie potrafił przeciwstawić się nowej krytyce filozofów, zamykając się w scholastycznej wieży z kości słoniowej, do czego zresztą przyczynił się także Pius X, nakazując oparcie nauczania w seminariach na neoscholastycyzmie. W powszechnym odbiorze powiększał się rozdźwięk między prawdą naukową a dogmatami wiary. Podobny proces miał miejsce na polu historii. Szereg katolickich teologów, historyków i biblistów próbowało pogodzić krytyczne twierdzenia współczesnej im nauki z wiarą i tradycją. Inspiracją dla nich stały się poglądy Kanta, Schleiermachera (który podobnego mariażu próbował dokonać na łonie protestantyzmu) oraz – paradoksalnie - intuicjonizm współczesnego im filozofa Henriego Bergsona. Stawiał on, w opozycji do pozytywistów, na równi dwa sposoby poznania: rozum i intuicję. Pierwszy z nich miał znaczenie praktyczne, jako sposób opisu świata do celów utylitarnych. Właściwszym i prawdziwszym było jednak poznanie intuicyjne, jako bezinteresowne i dotykające istoty rzeczy, nie zaś jej dotykalnych objawów w świecie. 
Przekładając to na pole teologii modernizm uznał, że dogmaty jako prawdy wiary mają charakter historyczny i muszą ewoluować w czasie. Podstawą dla istnienia prawdy wiary nie jest bowiem obiektywna rzeczywistość (np. idea trójjedynego Boga jako stwierdzenie faktu poznawalnego wiarą i rozumem), lecz religijne przeżycie, którego dogmat jest jedynie wyrazem. Dogmaty więc muszą odpowiadać epoce, w jakiej są głoszone. Nie ma bowiem znaczenia, co jest w rzeczywistości, bowiem rzeczywistości wiary nie sposób dowieść inaczej, jak przez odwołanie do zmiennego poczucia wierzącego. Podobnie rzecz się ma np. z sakramentami, które są jedynie symbolami wzmacniającymi wiarę, ustanowionymi za sprawą uczucia religijnego wierzących. Niektórzy moderniści powoływali się w swej obronie na pozornie podobną, lecz w istocie odmienną ideę wyłożoną przez Johna Henry’ego Newmana w słynnym eseju O rozwoju doktryny chrześcijańskiej. O ile bowiem Newman zakładał ciągłość nauki połączony z udoskonalaniem i pogłębianiem wykładu wiary, modernizm postulował ich zmienność w czasie. Stąd też część modernistów odżegnywała się od pokrewieństwa z twierdzeniami angielskiego konwertyty. Można tu także odnaleźć podobieństwo do wyrażonej w Eseju o obojętności w sprawach religii filozofii uniwersalnego rozumu księdza Lamennaisa.


Moderniści odmienną od tradycyjnej drogę obrali także w interpretacji Pisma Świętego. Stosowana przez nich metoda historyczno-krytyczna pierwsze szlify zebrała u protestantów. Jako zbędne potraktowano komentarze Ojców Kościoła, zakwestionowano autentyczność opisywanych w Biblii cudów, a nawet wiarygodność samego tekstu. Jest on zresztą kolejną aktualizacją uczucia religijnego, więc posługiwanie się nim jako świadectwem zaistnienia pewnych zdarzeń w porządku naukowym nie ma sensu.
Łatwo tą drogą, jak przestrzega papież, dojść do zrównania wszystkich wierzeń i wyznań, skoro kryterium prawdziwości jest wyrażenie autentycznego uczucia religijnego. Domniemana niezgodność między wiarą i nauką została wyeliminowana przez umieszczenie ich w zupełnie różnych porządkach poznania, niemal w dwóch rzeczywistościach. Papież widzi w tym wyraz agnostycyzmu i rozdwojenia jaźni, bowiem jako chrześcijanin należy uznać np. rozmnożenie chleba, zaś jako historyk – już nie. W pewnym sensie był modernizm, poprzez określenie prawd wiary jako niepoznawalnych rozumem, kapitulacją wobec rozwoju nauki.
W sferze publicznej modernizm postulował działanie katolików jako obywateli bez względu na różnice wyznaniowe i zgodę na rozdział Kościoła i państwa.

Droga modernizmu, E. J. Pace, 1924

Papież potępienie modernizmu zawarł w powołanej wcześniej encyklice Pascendi (O zasadach modernistów). Przedstawił w niej typowe, jego zdaniem, poglądy modernistów, których oskarżył o celowe działanie na szkodę Kościoła od wewnątrz. Potraktować ich jako jednolitego frontu nie przeszkodziła mu rozmaitość ich poglądów, którą zrzucił na karb taktycznej rozgrywki: najprzebieglejszy manewr [modernistów] polega na tym, że nie przedstawiają swych doktryn ujętych w pewien porządek i zebranych w pewną całość, lecz jakoby rozproszone i oddzielone jedne od drugich (…). 
Zarówno Lamentabili, jak i Pascendi zostały przyjęte w świecie katolickim dość umiarkowanie. Według wydanego niedługo po Lamentabili dekretu głoszenie opisanych tam modernistycznych poglądów miało skutkować ekskomuniką. Czy jednak – pytano – jako dzieło kongregacji korzysta ono z nieomylności przysługującej papieżowi gdy ten przemawia ex cathedra? Choć ten drugi, późniejszy dokument zawierał oprócz wymienienia fałszywej nauki także pozytywne stwierdzenia i  nakazywane środki zaradcze, biskupi nie zawsze wiedzieli jak stosować je w praktyce. W środowiskach akademickich pojawiły się głosy krytykujące Rzym za kneblowanie wolności dyskusji.


Przeciwko modernizmowi wytoczono ciężkie działa: wspomniana już wcześniej groźba ekskomuniki, ograniczenie możliwości studiowania kapłanów na świeckich uniwersytetach, drobiazgowa kontrola wydawnictw religijnych i skryptów wykładów seminaryjnych. W 1910 wprowadzono obowiązek składania przysięgi antymodernistycznej przez wszystkich kapłanów i biskupów przed przyjęciem święceń oraz nauczycieli religii i profesorów seminaryjnych. Jej treść miała gwarantować, że błędy modernistów nie przedostaną się do wyższych kręgów kościelnych i za sprawą wykładowców, do umysłów młodych ludzi.
Powstała także, kierowane przez księdza Benigniego Sodalitium Pianum – nieoficjalna organizacja donosząca o wszelkich nieortodoksyjnych teologach i wykładowcach. W rzeczywistości modernistą mógł zostać każdy nieschematyczny teolog. Działanie jej w tej formie umożliwiło nadużycia, choćby przez rzucanie bezpodstawnych oskarżeń przez osobistych wrogów. Skoro funkcjonowała bez żadnego oficjalnego umocowania, zadenuncjowanym trudno było bronić się przed oskarżeniami. Każdy zaś cień podejrzenia był przeszkodą w uzyskaniu posady czy ukończeniu seminarium.
Antymodernistyczna kampania przyniosła efekty. Z jednej strony uświadomiła światu istnienie pewnych środowisk katolickich, które za cel obrały sobie pojednanie Kościoła ze współczesnością, z drugiej trendy te na razie skutecznie wyciszono. Usuwano, choć z trudem, nieortodoksyjnych wykładowców teologii i biblistyki; z większą łatwością przychodziło wpisywanie ich dzieł na indeks. Spotkało to także największego spośród teologów modernistycznych, którym był Francuz Alfred Loisy. Autor pracy Ewangelia i Kościół został ekskomunikowany w 1908 roku. Wtedy też otrzymał stanowisko wykładowcy w Collège de France.
Nie widział także papież możliwości funkcjonowania niezależnych od oficjalnych władz kościelnych stowarzyszeń świeckich. Również związki zawodowe powinny być poddane hierarchii i oparte na kryterium wyznaniowym. Papież wycofywał swe poparcie dla niekiedy dobrze funkcjonujących i licznych organizacji właśnie z powodu zbyt demokratycznego zarządzania. Niektóre z nich grzeszyły zresztą również lewicującą czy zbyt otwartą postawą, jak Le Sillon Marca Sagniera, licząca nawet pół miliona członków, rozwiązana w 1910 po encyklice Notre charge apostolique.
Papież zaproponował remedium na zagrożenie modernizmem: teologię św. Tomasza z Akwinu, autorytet Ojców Kościoła i Tradycji oraz wierność Magisterium. Pomimo wezwania Piusa X do odpowiedzi teologów na problemy współczesności w oparciu o system scholastyczny, tradycyjna teologia nie potrafiła doprowadzić do twórczej konfrontacji dogmatyki chrześcijańskiej z myślą współczesnego świata. Zażegnawszy na razie zagrożenie modernistyczne, Kościół nie potrafił odpowiedzieć na problemy, które je wywołały.

Watykan, Francja i Polska

Drugim kluczowym zagadnieniem pontyfikatu papieża Sarto była laicyzacja społeczeństw i państw. W sposób najwidoczniejszy proces ten ukazuje przykład Francji, która właśnie za Piusa X wprowadziła słynną ustawę o rozdziale Kościoła i państwa. W III Republice dominowały nastroje antyklerykalne. Pomimo teoretycznego obowiązywania konkordatu z 1801 kolejne rządy wprowadzały regulacje zawężające wpływ Kościoła na życie społeczne i możliwość działania na polach edukacji, opieki charytatywnej i zdrowotnej, udziału w uroczystościach państwowych, dostępu do posługi religijnej przez określone grupy (usunięcie kapelanów z wojska przy jednoczesnym objęciu kleryków poborem), obecności symboli religijnych w gmachach publicznych. Za rządów premiera Combesa doszło do znacznego pogorszenia stosunków z Watykanem. 30 lipca 1904 Paryż zerwał stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską w reakcji na  wymuszoną prawdopodobnie przez papieża rezygnację biskupa Dijon Le Nordeza, oskarżonego o bycie członkiem masonerii.
Na mocy dotychczasowych regulacji z czasów rewolucji francuskiej, kiedy odebrano cały majątek kościelny, kler katolicki otrzymywał od państwa pensje wypłacane z budżetu. Oficjalnym założeniem ustawy z 1905 roku było zagwarantowanie równości i wolności kultu wszystkim wyznaniom oraz zagwarantowanie świeckiego charakteru republiki. W rzeczywistości skierowana była ona przeciwko jednej instytucji – Kościołowi katolickiemu.

CZYTAJ TAKŻE: O konstytucji cywilnej kleru

Na mocy nowej ustawy cały majątek pozyskany w okresie II Cesarstwa także przechodził w ręce państwa, jednocześnie anulowano środki przeznaczone w budżecie na wypłaty dla księży. Budynki używane dotychczas do celów religijnych (seminaria, kościoły, domy parafialne) miały być udostępniane stowarzyszeniom wyznaniowym. Pomimo niekiedy dwuznacznej postawy biskupów wierni jako ogół poszli za encykliką Piusa Vehementer nos i nie przystąpili do tworzenia takich organizacji. 
Papież potępił idee rozdziału państwa i Kościoła, podkreślając konieczność publicznego kultu Boga, który jest również twórcą ludzkich społeczności. Ponadto, nie do pomyślenia było dla Piusa X, że administracja dóbr kościelnych będzie sprawowana nie przez Kościół hierarchiczny, lecz ciała ustanowione przez świeckich w ramach prawa cywilnego, nad którymi kontrolę sprawuje jedynie państwo, do tego tylko udostępniając nieruchomości do użytkowania.

Karykatura z pisma Le Rire - rozdział Kościoła i państwa, Charles Lucien Léandre

Polityka papieża wobec Polski była kontynuacją linii jego poprzedników, co widać choćby w 1905 roku, który był widownią rewolucji w carskiej Rosji. Elementem jej były także wystąpienia Polaków. Choć w reakcji na falę strajków i walk Mikołaj II dokonał pewnych reform: usunął kary za wystąpienie z prawosławia i uwolnił część więzionych księży, zezwolił na używanie języka polskiego w szkolnictwie, krótko po uspokojeniu sytuacji położenie katolików wróciło w dużej mierze do sytuacji sprzed rewolucji. Sam papież w brewe Poloniae populus z 3 grudnia tegoż roku przypominał biskupom o konieczności poszukiwania pokoju i jedności naruszonych przez radykałów narodowych. Zabronił organizowania strajków, nawołując do zachowania sprawiedliwości i miłości bliźniego. Byłby więc Pius X kolejnym z papieży, który nie wykazał zrozumienia dla naszej sprawy narodowej.
Polakom kojarzyć się może również z powstaniem Kościoła mariawitów, których ekskomunikowano w 1906 roku. Rozłam przez nich spowodowany już na początku pontyfikatu mógł mieć wpływ na usztywnienie postawy papieża wobec nietradycyjnych orientacji teologicznych.


Pontyfikat odnowy i stagnacji

Piusowi można zarzucić brak otwarcia Kościoła na myśl nowoczesności. Trafnie oceniając błędy niektórych intelektualistów i zagrożenie płynące z ich twierdzeń dla autorytetu Kościoła, dyscypliny i depozytu wiary, nie zaproponował niczego więcej poza negacją ich tez. W chwili, gdy teologowie katoliccy podjęli próbę - często chybioną - pogodzenia wiary ze sposobem myślenia współczesnych im ludzi, papież przeciął te dociekania bez próby odpowiedzi na pytania, które ich nurtowały. Nie mógł zresztą tego zrobić, samemu nie będąc teologiem. Pobudzony przez niego rozwój neoscholastycyzmu mógł obronić Kościół przed modernizmem, ale opóźnił jego konfrontację ze współczesną mu filozofią. Wysiłki modernistów, choć ponieśli klęskę, pozostawiły ślad za którym poszli autorzy Gaudium et spes i Dignitatis humanae.
Jednocześnie zaś trudno odmówić mu gorliwości i skuteczności. Reforma kurii i opracowanie prawa kanonicznego, niekwestionowany rozwój organizacji kościelnej w wielu krajach świata, w tym na terenach misyjnych, podniesienie aktywności wiernych i ich świadomości liturgicznej ukształtowały Kościół zachodni na nadchodzące dziesięciolecia. 


Bibliografia:

  1. Z. Zieliński, Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków, t. 2, Poznań 1986,
  2. ks. M. Banaszak, Historia Kościoła katolickiego, t. 3., Warszawa 2009,
  3. P. Koprowski, Postać Alfreda Loisy'ego w ocenie Ignacego Radlińskiego, przyczynek do dziejów modernizmu katolickiego na przełomie XIX i XX w. [w:] Język - Szkoła – Religia, t. 11 nr 2 (2016),
  4. S. Zieliński, Antropologia Maurice’a Blondela i kryzys modernistyczny [w:] Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne 44/1 (2011).

Komentarze