Katolickie oblicze rewolucji - o księdzu de Lamennais

Rewolucja francuska wyrządziła wiele szkód Kościołowi. Wzbudziła też pragnienie wolności, do którego musiał się odnieść. Nieufność katolicyzmu przełamać próbował francuski kapłan - Hugues-Félicité-Robert de Lamennais.


Urodzony w konserwatywnej Bretanii w 1782 roku, dorastał Hughes w najburzliwszym okresie historii Europy. Wcześnie stracił matkę. Ojciec – pochłonięty ratowaniem topniejącej kupieckiej fortuny – nie wykazywał zainteresowania wychowaniem młodzieńca. Czas przypadkowej edukacji inteligentnego, lecz nieskorego do nauki chłopca zakończył się, gdy pod swe skrzydła wziął go stryj - Robert de Saudrais. Jego bogate zbiory biblioteczne rozbudziły w Lamennaisie pasję do wiedzy i literatury. Posiadł on znajomość łaciny i greki, zapoznał się też z zawartością półki z napisem Piekło – filozofami oświecenia, w tym z największym z nich, Rousseau.

Droga kapłana

Poglądy autora Umowy społecznej najbardziej przejęły młodzieńca i dyskusja z nimi powracała do najpóźniejszych lat życia już dojrzałego intelektualisty. Na razie jednak Lamennais podążał drogą wielu swoich rówieśników, którym rewolucja odebrała możliwość solidnego religijnego wychowania. Oddalał się od Kościoła, ku utrapieniu swego pobożnego brata Jana, który wkrótce miał zostać kapłanem. W swym domu rodzinnym często musiał widywać księży i zakonników, ukrywających się przez jakobińskimi siepaczami.


Wpływ rodziny i heroizm spotykanych kapłanów musiał oddziaływać na Hughesa, który dobiegając dwudziestki zaczął skłaniać się ku katolicyzmowi. Późniejszy krytyk oświecenia religię wybrał więc już jako człowiek dorosły – zupełnie według oświeceniowych wzorców. Wbrew nadziejom ojca, który widział go przejmującego rodzinny interes, lecz ku radości brata, rozpoczął też przygotowania do kapłaństwa w ustronnym La Chesnaie. 
Decyzja ta nie była dla młodego Hugona łatwa. W nadchodzących latach często też wątpił w słuszność swego wyboru. Choć wiara jego nie zachwiała się odtąd nigdy, nie potrafił dopasować swej indywidualności do rygorów stanu kapłańskiego. Nie odebrał edukacji w seminarium, która mogłaby nauczyć go posłuszeństwa. Nie objął żadnej parafii, poza wystąpieniami publicznymi rzadko przywdziewał strój duchowny. W powodu słabego zdrowia zwolniony był z części obowiązkowych modlitw. Dla grupy przyjaciół był jednak kierownikiem duchowym. Lektura i pisanie – to były główne jego zajęcia w pierwszych latach kapłaństwa. Praca intelektualna była jego prawdziwym powołaniem.

liberalny katolicyzm
Lamennais, Library of the world's best literature, ancient and modern (1896)

W 1814, na fali niechęci wobec wypędzonego na Elbę Napoleona, Lamennais opublikował krytykę systemu edukacji wprowadzonego przez Cesarza Francuzów. Bonaparte uczynił z Francji wielki obóz wojskowy, uniwersytety także podporządkował wojnie. Publikacja atakowała samą ideę świeckiego uniwersytetu. Edukacja pozbawiona odniesienia do Boga nie ma racji bytu, wręcz promuje zepsucie moralne. Człowiek, szczególnie młody, potrzebuje edukacji całościowej, którą można oprzeć tylko na wizji chrześcijańskiej. Wybór między świeckim a religijnym wychowaniem jest w istocie wyborem między chaosem a porządkiem, materializmem a chrześcijaństwem. Kiedy Napoleon wrócił z Elby, Lamennais na kilka miesięcy uciekł do Anglii.

Kościół epoki Restauracji

Klęska Bonapartego pod Waterloo oznaczała dla wielu ostateczny koniec rewolucji. W istocie, Francja znów znajdowała się pod władzą Burbonów. Monarchia Ludwika XVIII była państwem konserwatywnym; Kościół miał w nim uprzywilejowaną pozycję. Minęły okropności jakobinizmu, upokarzające stosunki z czasów Napoleona wydawały się odchodzić w przeszłość. Intelektualna moda oświecenia – kult rozumu i nienawiść wobec przesądu, ustępował romantycznemu umiłowaniu uczucia i zwyczaju. Wiele osób na powrót doceniało znaczenie katolickich tradycji na Francji i Europy. Po okropnościach rewolucji wiele jej idei wydawało się skompromitowanych. Kościół wszedł na powrót w dobre stosunki z państwem i mógł mieć nadzieję na odzyskanie poparcia utraconego w ubiegłych latach.
Nie było już jednak powrotu do czasów przedrewolucyjnych. Intelektualne prądy, które jej towarzyszyły, nadal były silne. Pobudzone przez nią żądania: wolności myśli, prasy, religii, zrzeszania się, nie zniknęły. Dodatkowo, ogromnym problemem dla Kościoła było inne trwałe dziedzictwo rewolucji: całe pokolenie Francuzów, których młodość przypadała na ostatnie dziesięciolecie XVIII i pierwsze lata XIX wieku, wychowane było bez religii, wpajano im wręcz, ze jest ona siedliskiem zabobonów i reakcji. W związku z tym brak było młodych księży, wiele parafii, w szczególności wiejskich, nie miało opieki duszpasterskiej. U progu Restauracji ogromne połacie Francji były zdechrystianizowane. Owszem, hierarchia i państwo miały często wspólne cele; lecz jeśli rządzący musieli wybierać między własnymi założeniami a dobrem Kościoła, poświęcali zawsze to drugie. Odmiennie też, niż w czasach ancient régime, Kościół nie miał już bezpośredniego wpływu na władzę.
Pomimo tych rozbieżności, zarówno papież jak i francuscy biskupi bez większych zastrzeżeń stali za monarchią. Ona zaś odwdzięczała się popieraniem Kościoła wszędzie tam, gdzie mogło na tym zyskać państwo. Odzyskano częściowo wpływ na edukację, zakładano katolickie szkoły i seminaria, do których zaczęli napływać kandydaci do kapłaństwa. 
Młodzi księża często mieli zupełnie inne od swoich starszych kolegów poglądy na panujące w kraju stosunki. Przedrewolucyjną rzeczywistość znali najwyżej z opowieści rodziców. Na własnej skórze odczuli zaś rewolucję i rządy Napoleona. Byli oczywiście konserwatystami i popierali rząd Restauracji, lecz polityczna sytuacja Kościoła nie miała dla nich takiego znaczenia. Kierowani w miejsca pozbawione od lat kapłanów, zauważali inne zagadnienia: potrzebę adekwatnej odpowiedzi na oświeceniowe prądy intelektualne. Wkrótce mieli znaleźć swego proroka w księdzu Lamennais.

Ksiądz-liberał

W 1817, rok po przyjęciu święceń, Lamennais wydał pierwszy tom swego najsłynniejszego dzieła, Essai sur l'indifference en matiere de religion (Esej o obojętności w sprawach religii). Książka ta stanowi bezpośredni atak na podstawowe zasady filozofii oświeceniowej. Szybko zdobyła wielką popularność: w ciągu pierwszego roku sprzedano 13 tysięcy egzemplarzy, rozpoczęto tłumaczenia na główne języki europejskie. 
Główną chorobą współczesnego świata jest obojętność na prawdę. Odwrócenie się człowieka od religii zakończyło się zniszczeniem zasad społecznych. Wszyscy ludzie są równi z natury – to fakt, który Lamennais uznawał za oczywisty. Wyciągał z niego zupełnie inne wnioski, niż Rousseau. Tylko religia może doprowadzić do poświęcenia się na rzecz innego, do wypełniania obowiązków społecznych. Umowa społeczna jest czysto teoretyczną konstrukcją. Społeczeństwo rozwija się organicznie przez wieki; nie można go stworzyć. Usuwając autorytet Boga i zasad religijnych, człowiek może je zastąpić jedynie arbitralną grą interesów i siłą.
Bretoński ksiądz krytykował zasadę autonomii indywidualnego rozumu. Nie da się dojść do prawdy opierając się na subiektywnej normie osobistego osądu każdego człowieka. Rozum nie może nawet dowieść własnego istnienia. Więcej: pozbawiony pochodzącej z zewnątrz zasady może odrzucić istniejący porządek i prowadzić do przewrotów. Skutkiem autonomii rozumu jest więc chaos i rewolucja. Jaką receptę dawał Lamennais na przywrócenie ładu? Zwrócenie katolicyzmowi należnego mu miejsca. Poprzez poddanie rozumu i woli posłuszeństwu wobec autorytetów i niezmiennych prawd, ludzkość odbuduje pokój społeczny. 
Lamennais uważał, że francuski Kościół w takim stanie, w jakim znajdował się w czasach Restauracji nie może skutecznie pełnić tej opatrznościowej roli. Aby stanowić najwyższy autorytet, sam musi poddać się władzy najwyższego autorytetu – papieża. Oparcie się na posłuszeństwie biskupowi Rzymu było lepszym wyborem, niż poleganie na państwie, które – kolejne lata odnowionej monarchii upewniały w tym go coraz bardziej – dla celów Kościoła jest nieużyteczne. Zerwanie sojuszu z rządem oznaczało rezygnację z przywilejów duchowieństwa.
Oparcie się na Kościele było jednak niewystarczające: Lamennais znalazł szerszą podstawę dla swoich poglądów, na którą mogliby zgodzić się ludzie nieakceptujący autorytetu Kościoła. Zamiast autonomii rozumu proponował filozofię uniwersalnego rozumu. Bóg przekazał ludzkości pewne prawdy kluczowe dla jej istnienia i funkcjonowania. Rewolucja stanowi bunt wobec tych zasad. Jak je odnaleźć? Poprzez odwołanie się do poglądów, które ludzie uznawali we wszystkich czasach. Koncepcje grzechu, odkupienia, zbawienia, hierarchii i władzy – to wszystko według niego znajdowało się w każdej filozofii człowieka – i ta powszechność była gwarantem ich prawdziwości. Chrystus przyszedł jako wypełnienie tych prawd, akceptacja autorytetu Kościoła powinna więc być naturalną konsekwencją ich uznawania. 
Lamennais bronił katolicyzmu przed oświeceniowym racjonalizmem, nie była to jednak obrona ortodoksyjna. Teoria uniwersalnego rozumu źródło prawdy stawiała poza Kościołem i poza tradycyjnie rozumianym Objawieniem. Na razie jednak głosy krytyki nie były zbyt głośne, a samego autora Esej postawił w pozycji jednego z liderów intelektualnej odnowy Kościoła francuskiego. Głosy krytyki z wewnątrz Kościoła docierały: jego filozofia nie spodobała się jezuitom, z rezerwą odnosili się do niego biskupi. Episkopatowi nie podobały się ultramontańskie postulaty księdza i domaganie się uwolnienia Kościoła od kłopotliwej kurateli państwa. Chroniło go jedna posiadanie rosnącej rzeszy zwolenników. Dla wielu młodych katolików, w szczególności kapłanów, argumenty i teorie Bretończyka były niezwykłym odkryciem własnych intuicji i idei, opracowanych w spójny system, zdolny konkurować z oświeceniowym sposobem myślenia. 

Leon XII niesiony w procesji na Boże Ciało, Giacomo Ferrari

Lamennais myślał jednak inaczej, niż jego zwolennicy. Podobnie jak oni pragnął polepszenia sytuacji Kościoła we Francji: lecz dla nich było to celem samym w sobie, dla niego środkiem powstrzymującym chaos rewolucji. 
Potwierdzeniem słuszności poglądów dla Lamennaisa był rozwój wypadków w sąsiedniej katolickiej Belgii. Walka o wolność zjednoczyła tam stronnictwo liberalne i katolików. Nadzieja, jaką wiązał z tym przykładem, zbiegła się z rosnącym rozczarowaniem sytuacją w rodzimym kraju. Jednocześnie liberalny katolicyzm, którego stał się nieformalnym przywódcą, zyskiwał popularność. Powiększało się grono uczniów bretońskiego księdza i zaczął on myśleć o czymś więcej, niż aktywności w prasie. Odrodzenie katolicyzmu wymagało działalności edukacyjnej. Na początku 1827 roku założono Kongregację Świętego Piotra – zgromadzenie oparte na ideach menezjanizmu, w którym poświęcano się nauce i dyskusji. Wokół Lamennaisa znaleźć możemy szereg postaci, w kolejnych latach ważnych dla francuskiego Kościoła: Lacordaire, de Coux. Zdołał ten chorowity samotnik obudzić w Kościele energię, która mogła prowadzić do jego odnowy. Zmarły w 1829 Leon XII miał darować mu potajemnie kapelusz kardynalski, pomimo rosnącej krytyki z powodu jego coraz bardziej liberalnych poglądów.
W 1829 wydał O postępie rewolucji i wojnie wydanej Kościołowi. Bezpośrednim powodem publikacji było usunięcie jezuitów z systemu szkolnictwa, którego rok wcześniej dokonał rząd Karola X. Lamennais dokonał przesunięcia akcentów. Dzieło to jest niejako manifestem nowego ruchu menezjańskiego. Rewolucja i przyniesione przez nią wolności: prasy, edukacji i sumienia są już faktem; dla dobra Kościoła należy więc z nich korzystać. Katolicy powinni domagać się takich samych praw, jak inni obywatele. Nie mogą akceptować policyjnej polityki państwa, które zawłaszcza kolejne sfery, w szczególności szkolnictwo. 
Nadzieją dla Kościoła jest zwrócenie się ku ludowi – sojusz z gnębionymi i rezygnacja z politycznych przywilejów. Wolność prasy i sumienia będzie szansą dla katolicyzmu, bowiem pozwoli mu wykazać prawdziwość swoich twierdzeń w warunkach swobodnej walki idei. 
Liberalizm nie jest już złem koniecznym, lecz jedną z podstaw poglądu Lamennaisa. Choć nie akceptuje on jego świeckiej wersji, uważa że jego realizacja w krajach chrześcijańskich jest korzystna dla ludu. Prawdziwa wolność może bowiem istnieć tylko w Chrystusie, także w skali całego społeczeństwa. Liberalizm (…) jest niczym innym, jak nieodpartym pragnieniem wolności, wrodzonym wszystkim narodom chrześcijańskim, które nie mogą znieść arbitralnych lub czysto ludzkich rządów.

Bóg i wolność

Rewolucja lipcowa nie była dla Lamennaisa zaskoczeniem. W ostatnim dniu czerwca 1830 roku pisał: Jestem głęboko przekonany, że nic już nie może odwrócić katastrofy, która nam zagraża, doprawdy, nie wiem nawet, czy nie powinniśmy raczej pragnąć jej niż się obawiać. Tym większe musiało być jego rozczarowanie utrzymaniem monarchii we Francji. Ludwik Filip był jednak innym królem, niż koronowany w katedrze w Reims Karol X. Kościół – utożsamiany z rządami Restauracji - poddano ścisłej kontroli. Katolicyzm utracił konstytucyjne miano religii państwowej (stał się religią większości). Stery rządu obejmowali ludzie często wrodzy Kościołowi. W modzie znów był antyklerykalizm. Jeszcze w 1831 księża często bali się pokazywać w sutannach. Lamennais widział w tym potwierdzenie słuszności swych ostrzeżeń przed sojuszem z państwem. 
Ale w nowych stosunkach widział także szansę: teraz był najlepszy moment na zakończenie korumpującej polityki episkopatu i sojusz chrześcijaństwa z wolnością. Lamennais w mniej korzystnych dla Kościoła warunkach musiał jeszcze intensywniej działać w obronie jego praw. W tym celu założył czasopismo Avenir – Przyszłość, którego moto brzmiało Bóg i wolność. Pierwszy numer wyszedł 16 października 1830 roku.
Działalność czasopisma przyniosła sławę Lamennaisowi i jego środowisku. Pochlebnie o Avenir wyrażało się wielu romantyków. Gazeta drukowała utwory Victora Hugo, Lamartine’a, Balzaca. W szczytowym momencie Avenir miał 1500 prenumeratorów, gazeta przechodziła z rąk do rąk. Siły jej wpływu nie można jednak mierzyć liczbami. Decydowało o niej zaangażowanie zwolenników. Artykuły bezustannie krytykowały rząd za ograniczanie praw katolików: ingerowanie w szkolnictwo, zabranianie ceremonii religijnych. Zachęcano do walki przed sądami. Redaktorzy, w tym sam Lamennais, sami wkrótce stanęli na ławie oskarżonych, po tym jak pod koniec listopada 1831 roku skonfiskowano dwa kolejne numery czasopisma. Proces był zwycięstwem redakcji. Lamennaisa i współpracowników oczyszczono z zarzutów.
Zrozumiał on także konieczność zorganizowania katolików do wspólnej obrony przed bezprawnymi działaniami państwa. Tak powstała Ogólna Agencja dla Obrony Wolności Religii. Celem jej działania było udzielanie wsparcia katolikom w procesach sądowych wytaczanych rządowi. Broniła zakładanych poza państwowych systemem szkół i tradycyjnych procesji religijnych. Kiedy na wiosnę 1831 roku rząd mianował księdza Guillon biskupem Beauvais, Agencja zorganizowała petycję kapłanów tej diecezji, uważających go za niegodnego tego urzędu. Jesienią Guillon zrezygnował. Choć działalność organizacji założonej przez Lamennais nie trwała długo, nie odznaczyła się także wieloma sukcesami – nie można przecenić jej roli w budzeniu aktywności wierzących Francuzów, których przykład Agencji pobudzał do wielu lokalnych działań.
Myśl Lamennaisa wychodziła już dużo dalej, niż poglądy jego zwolenników. Rosło jego przekonanie nieuchronności dalszej rewolucji. Nie uważał jednak już jej za zagrożenie: Bóg pozwala na taki rozwój historii. Jego celem jest powstanie nowego społeczeństwa, w którym tyrania nie będzie zagrożeniem dla wolności. Nie musiał już tolerować liberalizmu ani republikanizmu: Lamennais był ich gorącym zwolennikiem. 

grzegorz xvi, konserwatyzm papieży
Grzegorz XVI, F.Podesti (1800-95)

Pragnął stworzyć organizację, jednoczącą wszystkich ludzi, którym droga była wolność. Podejmował próby zbliżenia ze środowiskami świeckich liberałów – oni jednak nie ufali księdzu, głoszącemu zasady tolerancji i wolności. Lamennais widział jednak tylko swoich zwolenników. Według niego lud był z nim.
Tymczasem ani większość liberałów (którzy nie tylko nie chcieli równej wolności dla wszystkich, a wręcz pragnęli dalszego ograniczania działalności Kościoła), ani większość kleru (szczególnie wyższego, przywiązanego do wciąż istniejących przywilejów i galikańskich tradycji) nie miała o Avenir wysokiego mniemania. Nawet część liberalnych katolików zniechęciły radykalne postulaty lidera menezjanistów. W Wielkim Poście 1831 kilku biskupów ostrzegało przed nowinkami i błędami, zabraniano też czytania gazety. Pod koniec roku niemal cały francuski episkopat oficjalnie potepił Avenir.
Rząd niepokoiło zaangażowanie w walkę o prawa katolików. Pojawiały się plotki, że redaktorzy gazety są zwolennikami Burbonów (w odniesieniu do samego Lamennais trudno o bardziej absurdalne oskarżenie). Do Rzymu docierały protesty Austrii i Rosji związane z poparciem, jakiego udzielono na łamach Avenir powstaniom w Polsce i Belgii.

CZYTAJ TAKŻE: Kościół wobec powstania listopadowego

Takim przeciwnikom Lamennais i jego środowisko nie mogli przeciwstawić się sami. Dla ultramontanina zaś najlepszą bronią przeciwko zarzutom przeciwników mógł być papież. Jeśli Rzym potwierdzi prawowierność jego ideologii, nikt nie będzie mógł go potępić. Taki był cel jego wyjazdu do Stolicy Piotrowej, choć jeszcze bardziej pragnął czegoś więcej – papieskiego błogosławieństwa dla prowadzonej przez siebie polityki. Aby tego dokonać, musiał jednak najpierw przekonać do swoich tez Grzegorza XVI.
Papież dotychczas nie wypowiedział się odnośnie menazjanizmu. Z punktu widzenia Rzymu niektóre twierdzenia Lamennaisa wydawały się ryzykowne – ale nie było sensu potępiać ruchu, broniącego praw Kościoła i podkreślającego konieczność posłuszeństwa następcom św. Piotra. Gdyby nie dążenie samych redaktorów Avenir do potwierdzenia swej prawowierności, być może żadna reakcja na ich działalność nie byłaby potrzebna. 

Ultramontanin w Rzymie

Grzegorz XVI był papieżem konserwatywnym – trudno o większe niedomówienie. Skromny kameduła, wyniesiony dzięki poparciu kanclerza Metternicha, w momencie wyboru był kardynałem in pectore. Jego pontyfikat przypadł na czasy powstania listopadowego, uzyskania niepodległości przez Belgię i wiele państw Ameryki Łacińskiej. Lamennais, zdaje się, rozumiał doskonale położenie, w jakim znalazł się papież, lecz krytykował jego reakcyjne nastawienie. Przybył jednak do Rzymu chyba w najgorszym możliwym momencie: nie ustały jeszcze represje po powstaniu, jakie wybuchło w Państwie Kościelnym. Papież Capellari nigdy chyba nie był dalej od aprobowania liberalnych poglądów. Rozumiejąc sytuację, nie chciał jednak wykonywać żadnych ruchów w sprawie Avenir.
Przedłużający się pobyt w Rzymie, bez żadnych rezultatów, drażnił Lamennaisa. On - ultramontanin, nienawidził atmosfery Wiecznego Miasta. Dopiero 1 marca 1832 roku uzyskał audiencję u papieża. Krótkie i banalne spotkanie rozczarowało go. W lipcu, po ponad półrocznym oczekiwaniu, redaktorzy Avenir wyjechali z Włoch z nadzieją na wznowienie działalności pisma, zawieszonej na czas ich pobytu w Rzymie.
Papież, wciąż naciskany przez francuskich biskupów i mocarstwa europejskie (od których, szczególnie Austrii, zależało dalsze istnienie Państwa Kościelnego), nie mógł pozwolić na dalsze działanie ruchu menezjańskiego. Potępienie ideologii Avenir zawarł w encyklice Mirari vos. Nie wymienił bezpośrednio ani nazwy pisma, ani jego twórców – skrytykował rozdział Kościoła od państwa, wolność prasy, druku, wolność sumienia. Wezwał, aby wzorem pierwszych chrześcijan wykazywać posłuszeństwo panującym. Potępił obrzydliwą samowolę i bezprawie tych, którzy pałając bezecną i wyuzdaną żądzą wolności, całe swoje staranie wytężają w tym celu aby zniszczywszy do szczętu prawa wszelkiej zwierzchności, podbić całe narody pod pozorem wolności. 
Wieść o encyklice zastała Lamennaisa w Monachium. Za radą przyjaciół postanowił oficjalnie zadeklarować lojalność wobec Stolicy Apostolskiej. Nie było już powrotu do wydawania Avenir. Nie zarzucił jednak swej działalności całkowicie. Wciąż pragnął zmienić oblicze katolicyzmu. Wciąż uważał się za ultramontanistę i wiernego syna Kościoła. Jednak jego poglądy miały już inne oblicze. Papież ma nad nim pełną władzę w kwestiach religijnych; nie może jednak wpływać na jego działalność polityczną. Nie ustawał Lamennais, nie ustawali też jego wrogowie. Kampania wrogości w katolickiej prasie upewniała go tylko o słuszności swoich, coraz radykalniejszych poglądów. 
Rozłam Lamennaisa z Kościołem nastąpił w 1834 roku. Opuszczony przez przyjaciół z Avenir, rozwijał swoją skrajną filozofię, którą wyraził w Paroles d’un Croyant (Słowa wierzącego). Coraz mniej było w niej katolicyzmu, coraz więcej utopijnego republikanizmu i socjalizmu. Nie był już Lamennais filozofem ani teologiem. Nie był nawet mistykiem: on był prorokiem. Potępiał w słowach niczym wyciętych ze Starego Testamentu gnuśnych królów i ciemiężycieli. Zapowiadał nową przyszłość, nowe społeczeństwo, oparte na nowym, odrodzonym chrześcijaństwie i braterstwie wszystkich ludzi. Chrystus odnowi świat poprzez lud. Kościół zdaje się w jego myśli już bezużyteczny: przewodzący mu papież ciąży ludzkości tak samo, jak monarchowie.
Dla wrogów Lamennaisa był to ostateczny dowód na słuszność ich potępień. Książka wywołała bezpośrednią reakcję Grzegorza XVI, który poświęcił jej encyklikę Singulari nos. Tezy Bretończyka papież nazywa bezbożnymi, gorszącymi i błędnymi. Dotyczyło to także filozofii uniwersalnego rozumu, jako sprzecznej z przysługującym Kościołowi wyłącznym prawem definiowania prawdy. 


W latach późniejszych Lamennais nie wywierał już takiego wpływu na politykę we Francji. Pozbawiony nimbu odnowiciela katolickiej apologetyki, był jedynie jednym z utopijnych myślicieli, pozbawionych realnego zaplecza. Poparł republikańską rewolucję 1848 roku. Śmierć wielkiego intelektualisty w 1854 roku nie obeszła już prawie nikogo: na pogrzebie zabrakło jego dawnych współpracowników i przyjaciół. 
Wpływu Lamennaisa na klimat intelektualny jego epoki nie sposób przecenić. W szczytowym okresie popularności jego idee: rozdziału Kościoła od państwa, sojuszu katolicyzmu z wolnością, wezwanie do podniesienia poziomu intelektualnego kleru i twórczej odpowiedzi na myślowe trendy oświecenia mogły zmienić oblicze Kościoła przynajmniej we Francji. Bretończykowi zabrakło jednak realizmu: choć doskonale oceniał bolączki katolicyzmu swego wieku, przecenił siłę wywieranego przez siebie wpływu. Jego poglądom zabrakło też elastyczności. Coraz bardziej rozczarowany brakiem odzewu hierarchów na jego idee, ulegał coraz większej radykalizacji, która musiała sprowadzić go na margines życia intelektualnego i oddalić od Kościoła.
Kontrowersje, jakie wywołał za życia sprawiły, że nawet mniej radykalne z jego poglądów nie znajdowały w Kościele francuskim zrozumienia. Ten gorliwy orędownik katolickiego liberalizmu swoją postawą de facto skompromitował na długi czas głoszone przez siebie idee. Nie pozostawił po sobie żadnej szkoły; kariera chrześcijańskiej demokracji i oficjalne uznanie przez sobór watykański II wolności religijnej nie były jego zasługą.

Bibliografia:

  1. P.Stearns, Ksiądz Lamennais, Warszawa 1970.
  2. M.R. Langley, God and Liberty: The Catholic Quest for Democratic Pluralism from Lamennais to Vatican II [w:] Pro Rege, Vol. 8: No. 4, 12-23, 1980.

Komentarze