Celsus - filozof i chrześcijaństwo

Poglądy rzymskiego filozofa Celsusa dotarły do nas jedynie we fragmentach, dzięki polemice, jaką podjął z nimi Orygenes. Pokazują one, że walka z chrześcijaństwem w pierwszych wiekach jego istnienia odbywała się nie tylko na salach sądowych i w amfiteatrach.

Państwo rzymskie, powiadają, oparte było na tolerancji religijnej. W istocie, należałoby raczej powiedzieć, że cechował je indyferentyzm w sprawach wiary, lecz na pewno nie religii. O ile bowiem władza nie ingerowała rzeczywiście w światopogląd mieszkańców imperium, była żywo zainteresowana ich religijnością. Kult bogów (oraz w pewnym momencie cesarza) był obowiązkiem każdego prawego poddanego rzymskiego. Cześć oddawana bóstwom gwarantowała pomyślność państwu. Z jednej strony, bardziej światli obywatele i sceptyczni filozofowie nierzadko do wielobóstwa swoich współziomków odnosili się z politowaniem lub rozbawieniem, w swych dociekaniach zmierzając ku wierze w jednego boga, z drugiej zaś poważnemu Rzymianinowi nie przyszło na myśl publicznie kwestionować zasadności kultu oddawanego bóstwom, a już na pewno z niego rezygnować. Do pewnego czasu obcy bogowie byli przez władze traktowani podejrzliwie. Np. Tyberiusz próbował zwalczać kult Izydy, głównie zresztą z powodu tajemniczości uprawianych przez jej wyznawców obrzędów. Szybko jednak bogowie ludów podbitych albo wzbogacili rzymski panteon, albo zostali utożsamieni z bohaterami grecko-rzymskiej mitologii.

Chrześcijanie w państwie rzymskim

Z obowiązków związanych z kultem zwolnieni byli Żydzi. Ich tolerowano i pozwalano wyznawać tę dziwaczną, nienaturalną, monoteistyczną religię, jaką był judaizm. Kosztem tej wolności były liczne szyderstwa, podejrzenia i niekiedy wrogość ze strony politeistów. Chrześcijan do pewnego czasu utożsamiano z wyznawcami religii mojżeszowej i traktowano na równi z nimi – jako kolejną żydowską sektę, dzięki czemu korzystali z parasola ochronnego (ale i razem z nimi cierpieli w okresach konfliktów między państwem rzymskim a judaizmem). Zarówno jednak sami chrześcijanie – w miarę otwierania się na wyznawców pochodzących z pogaństwa i odcinania się od Synagogi – jak i Żydzi, dość szybko upewnili pogańskie społeczeństwo, że wyznawcy Chrystusa nie są sektą w obrębie superstitio iudaica, lecz zupełnie nową religią. To odróżnienie, choć miało dobre strony, postawiło chrześcijan w sytuacji niepewności prawnej – nie byli oni chronieni przez stworzone dla Żydów prawo, podlegali więc obowiązkom kultowym tak samo, jak pozostała część społeczeństwa. Intensywność ich egzekwowania była uzależniona od wielu czynników, o których nie czas teraz pisać; w istocie, chrześcijanie pozostawali przez bardzo długi czas wyjęci spod prawa, a ich los zależał od dobrej woli panujących i urzędników. Choć rzymskie państwo nie traktowało chrześcijaństwa aż tak źle, jak niekiedy próbowała to przedstawić kościelna tradycja, rozwijało się ono raczej wbrew dążeniom władz. 
Wszelkie nowe kulty, szczególnie owiane tajemnicą, jak chrześcijaństwo, musiały się liczyć z obronną reakcją władzy. Dobry rzymski obywatel uważał takie nowości za zarzewie buntu i spisku. Krążyły plotki o nietypowych zwyczajach i wierzeniach wyznawców Mitry czy Izydy. Nie inaczej było w przypadku chrześcijan, choć ci byli zazwyczaj lojalni wobec władzy (Albowiem przełożeni nie są na postrach dobremu uczynkowi, ale złemu. A chcesz się nie bać urzędu, czyń, co jest dobrego, a będziesz miał chwałę od niego - Rz 13, 3). Rzymski antychrystianizm wiele zarzutów przeniósł na wyznawców Jezusa z Żydów.
Główną przewiną był ateizm, a właściwie utożsamiany z nim jednoznaczny monoteizm. Jak już pisaliśmy, samo wewnętrzne przekonanie tego czy innego Rzymianina o istnieniu najwyższego boga, różnego jakościowo od bóstw, znanych choćby z mitologii, nie sprawiało jeszcze, że przestawał on czcić owe pomniejsze istoty. Kult należał im się bowiem choćby z racji tradycji. Dla takich monoteistów nie do pomyślenia było (i chyba nadal pozostaje), by Najwyższy sam miał zajmować się wszystkimi sprawami wszechświata i ludzkości, sprawy poszczególne pozostawiali więc rozmaitym postaciom pośrednim między nim a człowieczym padołem. Bóg co światlejszych starożytnych nie był zresztą osobą, jak u chrześcijan, lecz bytem całkowicie transcendentnym i czysto duchowym. Tego skandalu wiary w Jedynego Boga, który do tego wcielił się w człowieka, nie łagodziła nawet Jego trójjedyność – nauka postronnym nieznana, zresztą niełatwa nawet dla samych chrześcijan.
Temu zarzutowi natury filozoficznej towarzyszyły zazwyczaj oskarżenia wobec samych chrześcijan. Choć odrzucili oni większość żydowskich przepisów dotyczących np. czystości rytualnej, z racji swojej wiary samoograniczali się w wielu sferach, np. unikając spożywania mięsa ofiarowanego bogom. Kościół odradzał wchodzenie w mieszane wyznaniowo związki małżeńskie, o ile nie był wobec nich zupełnie wrogi. Stosunki ze światem pogańskim – czyli zdecydowaną większością otaczającej rzeczywistości – stawały się przez to utrudnione i, chcąc nie chcąc, zaczęli tworzyć chrześcijanie zamknięte grupy, co skutkowało oskarżeniem o mizantropię (nie ominęło to także Żydów; Tacyt oskarża o to i jednych, i drugich).
Nie bez znaczenia była de facto nielegalność religii, skrytość obrzędów, do których nie wszyscy nawet członkowie grupy mieli pełen dostęp. W szczególności Eucharystia, podczas której, jak się mówiło, dochodziło do aktów kanibalizmu (w końcu uczestniczyć w niej mogli tylko zaprzysięgli członkowie sekty, katechumenom nie pozwalano na niej pozostać do końca!) była pożywką dla obrzydliwych konfabulacji. Mieli więc chrześcijanie uprawiać magię, mordy rytualne, kazirodztwo (pisze się, że plotka ta związana była ze zwyczajem mówienia do siebie bracie i siostro, aczkolwiek nietrudno sobie wyobrazić, że wcale nie miało to z tym związku). 
Słynne graffiti palatyńskie odkryte w 1857 roku najczęściej opisywane jest jako świadectwo szyderstwa z chrześcijan, których według Tertuliana – podobnie jak Żydów – pośród ludu uważano za czcicieli osła. Obok ukrzyżowanej postaci z głową osła widnieje napis języku greckim: Αλεξαμενος ϲεβετε θεον (Aleksamenos sebete theon) - Aleksamenos oddaje cześć bogu. Rysunek wydrapany na murze Pałacu Cezarów najprawdopodobniej pochodzi z I-III wieku i jest – co dość znamienne – uważany za najstarsze znane przedstawienie ukrzyżowanego Jezusa. Nie jest to zresztą jedyny tego typu wizerunek Chrystusa z okresu starożytności. Wydaje się, że ta głupawa pogłoska była efektem przeniesienia na chrześcijan wszelkich bajek i kalumni, których ofiarami wcześniej byli Żydzi.

Graffiti Aleksamenosa

Większość z tych zarzutów miała posłuch jedynie wśród ludu, choć często ulegały im również elity społeczeństwa rzymskiego. Plotki o rzekomych orgiach kazirodczych i spożywaniu niemowląt rozsiewał ponoć Fronton, wychowawca samego Marka Aureliusza. Zapewne nie bez podstaw Minucjusz Feliks, jeden z pierwszych łacińskich apologetów, wkłada w usta bohatera Oktawiusza, poganina Cecyliusza słowa: Gdyby nie było w tym prawdy, to by o nich bystra fama nie roznosiła tak okropnych szczegółów, których bez obrazy uszu słuchających nie można powtarzać. Mniej łatwowierności wykazywały na szczęście rzymskie władze.

Filozofowie przeciwko Kościołowi

Zarzuty wysuwane przez intelektualistów nie były tak bezmyślne i prymitywne, jak bajki w które wierzyło pospólstwo. Pamiętamy jednak, że również filozofowie i światlejsi władcy zazwyczaj niewielką mieli wiedzę na temat chrześcijaństwa. Piszą o nim mimochodem Marek Aureliusz i Lukian z Samosaty, krytykując bezsensowny ich zdaniem opór chrześcijańskich męczenników i teatralność ich śmierci. Lukian uważa ponadto, że błędem jest odrzucenie bóstw helleńskich i dóbr doczesnych na rzecz czci Chrystusa, ponieważ nie da to Jego wyznawcom zbawienia, jakiego pragną. Ma ich także za ludzi naiwnych, którzy bez zastanowienia przyjmą każdą naukę, nawet jeśli stać za nią będzie jakiś szarlatan.
Obok tych na marginesie czynionych uwag, pojawić się musiały pierwsze poważne intelektualne ataki na rozwijające się chrześcijaństwo. Najpoważniejszym jego krytykiem był Celsus – żyjący w czasach Marka Aureliusza filozof-eklektyk. Jego ataki musiały budzić oburzenie wśród elit chrześcijańskich – na zarzuty postawione przez autora Prawdziwego słowa jeszcze 70 lat później odpowiadał Orygenes (Przeciw Celsusowi). 
Celsus zna religię chrześcijańską jedynie od zewnątrz, lecz przestudiował Pismo Święte: wykazuje znajomość dużej części Starego i Nowego Testamentu. Nie wiemy natomiast, skąd dokładnie czerpał informacje na temat historii i życia współczesnych sobie chrześcijan. Część z przytaczanych przez niego anegdot wygląda na efekty osobistych obserwacji; część wydaje się być wynikiem inwencji autora czy lektury pism gnostycznych.
Ponieważ chrześcijaństwo bierze początek od Żydów, część zarzutów, jakie stawia wyznawcom młodej religii Celsus uderza także w Izraelitów. Niektóre są kierowane wprost do nich. Żydzi uważali się za najstarszy naród na ziemi, depozytariusza Bożych tajemnic; tymczasem, według Celsusa, wiele ze swoich zwyczajów i wierzeń zgapili od Egipcjan, jak choćby obrzezanie. W negatywnym świetle przedstawia także historię ich wyjścia z Egiptu: stało się to  dlatego, iż zamącili państwo zamieszkami i pogardzili egipskimi zwyczajami religijnymi.
Razi też Celsusa antropomorfizm biblijnego przedstawienia Boga i zbyt krótka historia ludzkości, jaką przedstawiają księgi mojżeszowe. Przeciwstawia jej prastarą mądrość Egipcjan czy Asyryjczyków. Antropomorfizm, jaki niekiedy i dzisiejszego czytelnika Biblii potrafi zgorszyć, dla Celsusa jest dowodem prymitywizmu jej twórców i argumentem za jej czysto ludzkim pochodzeniem. Przerażają go niemoralne czyny, od jakich roi się Stary Testament. Historie tam opisane traktuje zawsze dosłownie, co nie przeszkadza mu metaforycznie interpretować wielu pogańskich mitów w celu wykazania ich filozoficznej i moralnej treści. Mojżesza uważał za zwykłego szarlatana i oszusta, który w Egipcie nauczył się magii i zwodził naiwny Naród Wybrany.

CZYTAJ TAKŻE: Święty Augustyn o stworzeniu świata

Podobnie, zdaniem Celsusa, niektórych Żydów omamił Jezus. Podaje on rozmaite informację z Jego życia, np. jakoby Maria została wypędzona przez swego męża po cudzołóstwie, jakiego dopuściła się z legionistą Panterą, który miał być prawdziwym ojcem Jezusa. W Egipcie, gdzie się udali, miał się nauczyć magicznych sztuczek kapłanów (podobnie jak Mojżesz). Cuda, jakich dokonywał – choć nie dowierza Celsus w ich prawdziwość, gdyż źródłem wiadomości o nich są sami uczniowie Chrystusa – są tyle samo warte, co sztuczki wędrownych kuglarzy. Niewielką zresztą mają wartość, skoro Jezus sam własnym głosem oznajmia otwarcie, jak piszecie, że przybędą do was inni, czyniący podobne cuda, źli oszuści, i wymienia jakiegoś Szatana, dokonywującego takich cudów; a zatem sam wyraźnie stwierdza, że owe cuda nie mają boskiego charakteru, lecz są dziełem złych istot. Zmuszony przez prawdę zdemaskował czyny innych i równocześnie oskarżył swoje własne. Czyż nie jest nikczemnością dowodzić na podstawie tych samych uczynków, że jeden jest Bogiem, a inni oszustami? Dlaczego na podstawie tych samych uczynków i powołując się na jego świadectwo mamy innych uważać za gorszych od niego? Sam przecież przyznał, że te cuda nie mają boskiego charakteru, lecz są cechami jakichś oszustw i łotrów.

Śmierć Adonisa, Christoph Schwartz, ca. 1570/80

Kpi także z posłannictwa Jezusa: skoro jest królem i bogiem, dlaczego musiał uciekać do Egiptu, wędrować z rybakami i celnikami i umrzeć w tak urągający sposób, zdradzony przez swoich przyjaciół? Mesjasz żydowski powinien, zgodnie z proroctwami Starego Testamentu, kroczyć w chwale, nie zaś przemykać lekceważony i zbiedniały drogami Palestyny. Nie jest zresztą Jezus godzien boskości, skoro dzieje Jego życia nie stanowią niczego niezwykłego na tle bohaterów religii greckiej czy postaci historii starożytnej. Wymienia tu takie postacie, jak Pitagoras i Aristeasz z Prokonnesos. Późniejsze piśmiennictwo pogańskie przeciwstawi Jezusowi pitagorejskiego mędrca-cudotwórcę, Apoloniusza z Tiany.
Niezrozumiałe dla Celsusa było Wcielenie. Skoro bóg jest wszechwiedzący, po co miałby zstępować na ziemię? I dlaczego miałby się w ten sposób poniżać, przyjmując ludzkie ciało, cierpienie i śmierć na krzyżu? Dlaczego Odkupienie wydarzyło się w tak nieznaczącym miejscu świata, wśród małego i pogardzanego narodu żydowskiego, do tego tak późno w historii świata?
Kwestionuje oczywiście wiarygodność informacji o zmartwychwstaniu: Twierdzicie, że za życia nie pomógł sam sobie, natomiast po śmierci zmartwychwstał i pokazał ślady męki i ręce przebite gwoździami. Któż to widział? Jakaś szalona kobieta, jak mówicie, i może jeszcze ktoś z tej samej bandy oszustów, kto dzięki naturalnym skłonnościom ulegał złudzeniom albo, jak to się często zdarza, miał chorą wyobraźnię, która przedstawiała mu jego własne pragnienia jako rzeczywiste fakty; albo, co jest najbardziej prawdopodobne, chciał tak wspaniałym cudem oszołomić innych i swym kłamstwem pobudzić do działania innych oszustów. Gdyby Jezus naprawdę chciał objawić swą Bożą potęgę, powinien pokazać się swoim prześladowcom, sędziemu i w ogóle wszystkim. Przecież nie bał się już nikogo, skoro umarł i, jak mówicie, był Bogiem; nie po to też został posłany, żeby się ukrywać. Jeżeliby to miało być pomocne dla ukazania jego boskiej istoty, powinien natychmiast zniknąć z krzyża.
Zmartwychwstanie ciała jest dla niego absurdem, ponieważ ludzkie szczątki po śmierci mogą podlegać np. poćwiartowaniu czy zjedzeniu przez dzikie zwierzęta. Zgodnie zresztą z przekonaniem starożytnych, ciało stanowi mniej wartościową część człowieka, wręcz jest więzieniem duszy. Stanem wyższym i pożądanym było właśnie wyzwolenie się z tej powłoki. 
Po krytyce najważniejszych założeń chrześcijaństwa najlepiej widać, że – pomimo podobieństw – chrześcijański i filozoficzny (w wersji pogaństwa późnego antyku) sposób myślenia dzieli bardzo wiele. Dla Celsusa Bóg stoi ponad wszelkim bytem, ponieważ jest ideą i czystym duchem. Nie wchodzi w relację z człowiekiem, ponieważ ten jest dla kosmosu istotny jedynie jako element harmonicznej całości. Swoisty antropocentryzm chrześcijan śmieszy go – porównuje ich do mrówek debatujących o tym, że cały świat został dla nich stworzony i wszystkie żywioły oraz ruchy gwiazd im służą, a Bóg ześle do nich swego Syna. Cuda – rozumiane jako nadprzyrodzone interwencje Boga przeciwko prawom rządzącym wszechświatem – są niemożliwe, ponieważ Bóg nie jest wszechmocny w chrześcijańskim rozumieniu. Nie może czynić dobra ani zła, niczego co jest sprzeczne z naturą. Tym bardziej nie mógłby czegoś żałować albo być zagniewany, jak opisuje Biblia. 

Chrześcijanie w oczach Celsusa

Filozof z wyższością wypowiada się o wyznawcach Chrystusa. Religia chrześcijańska przyciąga jedynie ludzi naiwnych, młodzieńców, biedaków, niewolników, kobiety. O nauczycielach tej wiary pisze: jeśli (...) zobaczą, że zbliża się któryś z nauczycieli młodzieży, ktoś poważniejszy albo sam ojciec rodziny, lękliwi uciekają w popłochu (…). Żaden rozumny człowiek nie wierzy w tę naukę, gdyż odstrasza go tłum jej wyznawców. Do tego chrześcijanie zachęcają młodzież do buntu przeciwko rodzicom i starszym. Pisze też, że chrześcijanie wręcz gardzą mądrością i cnotą jest w ich mniemaniu utrzymywać się w niewiedzy, a we wszystko jedynie wierzyć bez głębszych dociekań.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr jest tutaj - o rzymskim grobie Apostoła

Spośród takich ludzi - naiwnych i podatnych na manipulacje - rekrutują się także wyznawcy innych nowych religii (chodzi głównie o kulty misteryjne). W odróżnieniu jednak od nich, chrześcijaństwo zaprasza do siebie nie ludzi odznaczających się wysokim poziomem moralnym, lecz jak samo głosi, grzeszników. 
Kolejnym argumentem przeciwko chrześcijanom jest fakt licznych podziałów między nimi; każda bowiem grupa to właśnie siebie uważa za prawdziwych uczniów i naśladowców Jezusa. Której więc wierzyć, szczególnie gdy głoszą rzeczy ze sobą sprzeczne? Ponadto zarzuca chrześcijanom fałszowanie ich świętych ksiąg – nie podaje jednak przykładów takich zmian, nie wiadomo więc, czy można ten zarzut traktować poważnie. Być może chodzi mu o istnienie np. odmiennych od pism głównego nurtu ewangelii gnostycznych?

Mozaika przedstawiająca boga Mitrę, I wiek, Rzym

Zdaniem Celsusa, chrześcijaństwo stanowi czynnik negatywny dla państwa. Zagrożenie widzi w tajnym charakterze spotkań. Niejawne zebrania osób o niskim statusie społecznym musiały budzić niepokój lepiej sytuowanych Rzymian. Poza tym, wyznawcy Chrystusa nie chcą czcić tradycyjnych bogów, narażając tym samym na zgubę siebie samych i cały naród rzymski. O ile bowiem judaizm był religią nieliczną i ograniczoną w zasadzie do narodu żydowskiego, chrześcijaństwo dzięki swej misyjności było zagrożeniem dla rzymskiego politeizmu. Żydzi - pomimo tego, że Celsus pogardzał ich religią - przynajmniej podążali za wierzeniami przodków, co było chwalebne samo w sobie.
Ponadto, chrześcijanie byli według niego złymi obywatelami - uchylali się od służby wojskowej, od składania ofiar w trakcie oficjalnych świąt, stanowili państwo w państwie. Jeśli opanują większość społeczeństwa, barbarzyńcy rychło wstąpią w granice imperium, a chrześcijanie zamiast go bronić, z radością powitają przybyszów i zaczną ich nawracać.
Celsus nie widzi sensu uchylania się od tradycyjnego kultu. Przecież, ponieważ wszystko jest darem opiekujących się światem bogów, każdy bez względu na poglądy uczestniczy w nim korzystając z dóbr materialnych. Ponadto – pyta Celsus – jaki sens ma uchylanie się od składania bóstwom ofiar, skoro: jeśli istnieją, muszą być sługami Najwyższego (istnienie Szatana i złych demonów zdaje się nie wchodziło w grę w jego teologii), jeśli zaś nie istnieją, oddawana im cześć nie jest niczym ani dobrym, ani złym. Skuteczności ofiar im składanych dowodzi zresztą otaczająca wszystkich rzeczywistość: politeistyczne imperium odnosi sukces za sukcesem, gdy tymczasem Żydzi ze swoim Jahwe są niewolnikami we własnym kraju, a chrześcijanie muszą kryć się ze swoją religią w obawie o własne życie.

By poruszyć wszystkie zarzuty, jakie w swym dziele stawa chrześcijaństwu i chrześcijanom Celsus, należałoby w zasadzie streścić jego dzieło, czego nie mamy zamiaru dokonywać. W Prawdziwym słowie znajduje się jeszcze wiele tez, które zresztą możemy spotkać w polemice antychrześcijańskiej również dzisiaj. Czy krytyka pogańskiego filozofa była celna? Na pewno stanowiła problem dla wczesnego Kościoła, skoro lata po śmierci Celsusa w polemikę z jego dziełem wdał się sam Orygenes. Nie można krytyce jego odmówić błyskotliwości. Bez wątpienia chrześcijaństwo już w swoich początkach spotkało jednego z najinteligentniejszych swych przeciwników. Nietrudno jednak odnieść wrażenie, że negatywny doń stosunek Celsusa miał swoje źródło nie w dogłębnym poznaniu doktryn chrześcijańskich, lecz właśnie w ich pobieżnej znajomości. Wiele swoim wywodzie Celsus poświęca budowaniu analogii i porównań między chrześcijaństwem a pogaństwem tam, gdzie nie do końca można je zastosować. Należał zdaje się do tych starożytnych, którzy nie dorośli do przyjęcia chrześcijańskiego przesłania i nie mogli pozbyć się negatywnego przekonania o religii Chrystusowej. Bóg wcielający się w człowieka, dzielący los każdego z nas, cierpiący aby zbawić ludzkość, umierający z miłości w okrutny i haniebny sposób – nie mieściło się to w pojęciach o rzeczach boskich, jakie mieli niektórzy starożytni.

Bibliografia:


  1. M. Simon, Cywilizacja wczesnego chrześcijaństwa, Warszawa 1981;
  2. J. Danielou, H, Marrou, Historia Kościoła, T. I, Toruń 1986;
  3. H. Chadwick, Kościół w epoce wczesnego chrześcijaństwa, Warszawa 1993;
  4. J. Brenkacz, Cesarz i filozof: postawa Marka Aureliusza wobec chrześcijan, [w:] Wschodni Rocznik Humanistyczny, T. 15 (2018), s. 39-52;
  5. M. Junkiert, Nieczytelne gesty. Wizerunek chrześcijan w polemice Celsusa i Orygenesa, [w:] Napis, XVI (2010), s. 9-17.

Komentarze