Kościół wobec powstania listopadowego

Stosunek hierarchii kościelnej wobec niepodległości Polski i narodowowyzwoleńczych zrywów bywał różnie oceniany. Szczególnie istotna w tym względzie jest opinia na temat postępowania Grzegorza XVI i encykliki Cum primum. Czy papieża można usprawiedliwić? Czym kierował się, potępiając powstańców?


W popularnej opinii, postępowanie papieża jest prezentowane dwojako. Według większości środowisk katolickich i konserwatywnych, Grzegorz XVI potępiając powstańców padł ofiarą przebiegłości rosyjskiej i austriackiej dyplomacji, które przedstawiały zryw Polaków jako rewoltę przeciwko legalnej władzy cara, podobną do rewolucji lipcowej czy rozruchów karbonariuszy. Papież zaś, sam zagrożony w Państwie Kościelnym, do tego konserwatysta, lekkomyślnie i naiwnie uwierzył w tak przedstawioną sprawę i potępił polską rewolucję, nie mając w zasadzie pojęcia, czym ona w istocie była. Do tego, jak zauważają adwokaci papieża, potrzebował on pomocy mocarstw w zabezpieczeniu swej własnej osoby i nawet dobrze poinformowany, nie miał wyboru i jakiejkolwiek możliwości choćby przemilczenia powstania. Przeciwnicy tego poglądu przyznają, że Grzegorz XVI był papieżem konserwatywnym, lecz właśnie w tym, nie zaś w presji mocarstw i braku informacji, upatrują źródła jego postępowania. W tej interpretacji papież stanowił jeden z czynników wzmacniających politykę państw zaborczych przez swój reakcjonizm i legalizm oraz zapatrzenie w (głównie doczesne)  interesy Kościoła, utożsamianego z Rzymem i Państwem Kościelnym. 


Polska rewolucja

Czynniki, jakie doprowadziły do powstania, wiązały się także z polityką wyznaniową i sytuacją religijną w Królestwie. Po upadku Napoleona kongres wiedeński ustalił zasady, które miały rządzić Europą przez najbliższe dziesięciolecia: restauracji, legitymizmu i równowagi sił.  W celu ich realizacji powołano Święte Przymierze, w którego skład weszli wszyscy trzej zaborcy. Polska, której imię powróciło na europejskie salony dyplomatyczne, otrzymała byt quasi-państwowy jako tzw. Kongresówka, kadłubowe królestwo z carem jako głową. Pomimo względnej niezależności i posiadania własnej konstytucji, wpływ Petersburga na politykę wewnętrzną był przemożny. Postępowała rusyfikacja (której w innych zaborach nie ustępowała germanizacja), rosło niezadowolenie z łamania konstytucji. Do tego, żywy (zresztą jak w całej Europie) był duch rewolucyjny, którego nie złamał upadek Cesarza Europy. Koła liberalne i demokratyczne w Królestwie składały się głównie z młodzieży akademickiej i oficerów nielicznej armii. Impulsem do wybuchu powstania było wystąpienie belwederczyków, za którymi podążył lud Warszawy. Wielki książę Konstanty wycofał się ze stolicy. W kolejnych dniach i tygodniach nastąpił wzrost nastrojów rewolucyjnych. Powołano Rząd Tymczasowy, na dyktatora powstania wyznaczono generała Chłopickiego. Podjęto próby porozumienia z carem czy też uzyskania mediacji przez mocarstwa zachodnie, jednocześnie zaś we władzach powstania przewagę wzięły czynniki radykalne. Gdy car zażądał bezwarunkowej kapitulacji, w odpowiedzi 25 stycznia 1831 uchwalono jego detronizację. W reakcji na to, granicę formalnie niepodległego Królestwa przekroczyła przeszło 100-tysięczna armia feldmarszałka Dybicza. 

W. Kossak. Noc listopadowa

Z początkiem roku rozpoczęła się wojna polsko-rosyjska, która wkrótce rozszerzyła się także na ziemie cesarstwa. Jej przebieg wielokrotnie już analizowano, pytania i odpowiedzi o przyczyny klęski padały od pierwszych chwil po upadku Warszawy we wrześniu 1831 roku. Nas natomiast interesować będzie stosunek władz Królestwa i władz powstańczych do Kościoła oraz Kościoła instytucjonalnego do powstania. 
Po 1815 Kościół w Królestwie Kongresowym znalazł się w trudnej sytuacji. Konstytucja – ta, którą car tak ustawicznie łamał – uznawała tolerancję religijną i równość wszystkich wyznań chrześcijańskich. Kościół został wzięty nie tyle pod opiekę, co w kuratelę. Artykuł 13. przewidywał przejęcie własności kościelnej przez państwo. Biskupi (dwóch łacińskich i jeden unicki mieli miejsca w senacie) mieli być nominowani przez cara, którego wybór papież miał jedynie potwierdzać. Rzym, choć nigdy oficjalnie koncesji tej nie uznał, niezwykle rzadko sprzeciwiał się kandydatom Petersburga. Polityka personalna cara kreowała na biskupów ludzi starszych, biernych i lojalnych wobec władzy. Życie diecezji dezorganizowało też pozostawianie stolic biskupich nieobsadzonych przez nieraz długie lata. Izolowany był Kościół od Stolicy Apostolskiej, do tego w dwóch zaborach będący wyznaniem obcym, utożsamianym z polskością. Zaborcy znając przemożny wpływ kleru na polski lud próbowali wprzęgnąć Kościół w działania rusyfikacyjne i germanizacyjne, poddając działalność Kościoła ścisłej kontroli. Carat uzyskał przede wszystkim nową organizację diecezji na swoich terenach, odpowiadającą granicom państwowym. Kongresówka została objęta jednolitą strukturą kościelną, z honorowym prymasem – arcybiskupem warszawskim. W kolejnych latach za zgodą Stolicy Apostolskiej nastąpiła reorganizacja i zniesienie wielu zakonów oraz zabór ich mienia, a to pod pretekstem zaopatrzenia nowo powstałych diecezji i seminariów oraz wyrównania strat wojennych. 
W memoriale z 19 listopada 1815 episkopat Królestwa apelował do cara o przywrócenie praw i swobód Kościołowi, o pełnię praw biskupów w zarządzie diecezjami, kształceniu duchownych, wolnej korespondencji z Rzymem, oddania im jurysdykcji w sprawach małżeńskich i reformy zakonów, restytucji dóbr zagrabionych po 1772 roku. W odpowiedzi na to car powołał Komisję Rządową Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, na czele której stanął znany z antyreligijnej postawy wolnomularz, Stanisław Kostka Potocki. Za jej pośrednictwem wszelkie sprawy związane z działalnością Kościoła katolickiego zostały podporządkowane państwu: kontroli poddano kwestie finansowe, organizacyjne, seminaria, nauczanie religijne, zakony. Zwoływanie synodów, podobnie jak publikacja i wprowadzanie w życie ich decyzji, na równi z ogłaszaniem papieskich buli, zostało uzależnione od zgody rządu. Wprowadzono możliwość odwołania się od wyroków kościelnych do odpowiednich władz cywilnych.
Ograniczenia dotknęły szczególnie zakony – część z nich na mocy dekretu przygotowanego przez współpracownika Potockiego, biskupa sandomierskiego Szczepana Hołowczyca, zlikwidowano (2 opactwa benedyktyńskie, 5 cysterskich, 4 klasztory kanoników regularnych, 3 klasztory kamedułów i inne, łącznie 29 męskich i 6 żeńskich z niemal 200 zakonnikami i zakonnicami). Część zakonników przeszła do duchowieństwa świeckiego, starsi zazwyczaj do innych klasztorów. Kasata nie objęła zakonu franciszkanów.
Natomiast do jeszcze istniejących klasztorów dopuszczano nowych kandydatów minimum 24-letnich, jedynie za zgodą państwa, po złożeniu odpowiedniego egzaminu. Potockiego po proteście niektórych biskupów zdymisjonowano i na jego miejsce powołano Stanisława Grabowskiego. Ogólny stosunek kół rządzących Królestwa Polskiego do katolicyzmu był raczej niechętny, czego kolejnym dowodem mogą być długotrwałe spory wokół laicyzacji prawa małżeńskiego. 
Gdy chodzi o kondycję Kościoła jako takiego, widzimy dwa przeciwstawne nurty. Z jednej strony, jak w całej Europie, następuje powrót, szczególnie dużej części arystokracji, do niekiedy żarliwej wiary. Z drugiej zaś, ogromna część warstw wyższych uległa nieodwracalnej laicyzacji, zachowując jedynie pozory religijności. Za sprawą raczej miernej jakości hierarchów, w okresie Królestwa nie następuje ani rozwój sieci parafialnej, ani wzrost liczby kapłanów (w tych dziedzinach widać nawet regres, zarówno ilościowy jak i jakościowy). Wiara ludu, choć nie wolna od zabobonu, była szczera i żywa, wyrażająca się w kultywowaniu tradycji, stanowiących nie tylko o katolickości, ale i polskości – pamięci o insurekcji, 3 maja, kultu świętego Stanisława ze Szczepanowa i NMP Królowej Polski. Walory religijne nadawano takim postaciom, jak Tadeusz Kościuszko, J.H. Dąbrowski czy książę Józef Poniatowski. Okazjami do patriotycznych manifestacji były pogrzeby wielkich Polaków, choćby pogrzeb Stanisława Staszica w 1826.  Religijność i patriotyzm łączyły się dość ściśle. Zresztą, samo powstanie miała poprzedzić spowiedź belwederczyków u karmelitów na Krakowskim Przedmieściu, gdzie przeorem był eks-gwardzista napoleoński ojciec Kornel Łojko.

Kler i powstanie

Pierwszymi duchownymi, którzy musieli określić swój stosunek do powstania, byli biskupi – członkowie senatu Królestwa Polskiego. Najwięcej entuzjazmu dla zrywu wykazali biskupi: Koźmian i Skórkowski. Zdecydowanym przeciwnikiem powstania był natomiast biskup janowski Marceli Gutkowski, który najpierw od stawienia się w senacie wymawiał się chorobą, lecz później jednoznacznie wezwał do posłuszeństwa caratowi i karał za uczestnictwo księży w powstaniu i pomoc powstańcom, za co został usunięty z listy senatorów. Ogólnie biskupi Królestwa poparli powstanie mniej lub bardziej gorliwie, natomiast biskupi z ziem zabranych – choćby na Litwie i Wołyniu – stanęli raczej w szeregu z M. Gutkowskim.  Biskup Koźmian już 5 grudnia wydał płomienną odezwę, wzywając do walki przeciwko zaborcy, zobowiązując wszystkich do posłuszeństwa władzom powstańczym i poświęceń dla sprawy narodowej. Skórkowski, biskup krakowski 10 grudnia pisał: wreszcie, gdy z przeciwnej strony miara niesprawiedliwości i gwałtu dopełnioną została, głos zmarłej ojczyzny dał się słyszeć z grobowej otchłani, a krocie narodowych synów spieszą pod sztandar, przed którym pierzchały niegdyś także dzikie hordy najeźdźców. W marcu zaś pisał: pamiętny nie rozwiązanej dotąd uroczystej całego narodu na Konstytucję 3 maja przysięgi  i przeniknięty całą wzniosłością powołania mego biskup, nie waham się ani na chwilę tak słodkiej sercu mojemu dopełnić powinności, a to tym chętniej, im mocniejsze mam przekonanie, że z odrodzeniem się ukochanej ojczyzny po tylu dotkliwych ciosach jakimi podobało się Bogu zasmucić nas, zakwitnie znowu na tej ziemi owa staropolska miłość Boga i bliźnich, owa żarliwość o dobro wiary świętej i prawdziwość Chrystusowego Kościoła, owa nareszcie sprawiedliwość, sumienność […] i wszystkie cnoty chrześcijańskie, na których polega trwałe i najwyższe w tym życiu szczęście człowieka […]. Przysięgam przeto wierność ojczyźnie i narodowi w sejmie reprezentowanemu […]. Przysięgam popierać wszelkimi siłami sprawę narodowego powstania ku ustaleniu bytu wolności i niepodległości kraju polskiego. Tak mi dopomóż Boże i niewinna Zbawiciela mego Męka. Biskupi obiecywali przekazanie lwiej części swych uposażeń na cele powstańcze. Biskup Pawłowski, koadiutor płocki wystawił zaś oddział 20 jeźdźców.

Strzelcy polscy w czasie powstania, R. Rupniewski (1802-92)

Największe poparcie powstanie miało wśród zwykłego kleru diecezjalnego i w zakonach. Udział w powstaniu księża i zakonnicy realizowali różnorako. Odprawiali Msze za Ojczyznę, organizowali składki na cele powstańcze, głosili patriotyczne kazania. Część z nich wzięła udział w walkach jako kapelani lub z bronią w ręku – tutaj wyróżnili się szczególnie zakonnicy: pijarzy, benedyktyni, kapucyni i karmelici. Kler odegrał też swoją rolę, mobilizując do udziału w zrywie warstwy ludowe, przekazując zarządzenia i odezwy władz powstańczych. Przetapiano kościelne dzwony, za złoto z kościelnych bogactw kupowano broń dla wojsk polskich. Organizowano szpitale i ubrania dla powstańców. Do Kongresówki napływał nawet kler z innych zaborów, szczególnie pruskiego, mimo że po powrocie czekał ich zakaz pełnienia funkcji duszpasterskich – np. ksiądz z Wielkopolski Adam Loga (zginął pod Szawlami) dołączył do powstania z grupą swych gimnazjalistów.
Dla organizatorów powstania religia katolicka nie była jednak istotnym elementem ideologicznym. Nie powoływano się na łamanie praw religijnych Polaków ani w grudniu 30’, ani przy detronizacji cara. Radykalne stronnictwa antyrosyjskie były niemal równie antyreligijne. Inaczej było oczywiście na powstańczych dołach, zresztą sytuacja zmieniała się w miarę upływu czasu i kolejnych klęsk, gdy katolicka nuta pojawiać się zaczęła w propagandzie powstańczej. 

Watykan a sprawa polska

Do Rzymu pierwsze wiadomości o polskiej rewolucji spłynęły za sprawą nuncjusza wiedeńskiego, kardynała Ugo Pietro Spinoli. To on, jako wydarzeniom najbliższy tej rangi dyplomata rzymski będzie dla papiestwa oczami i uszami w kwestii powstania. Że zaś raporty jego powstawały pod wydatnym wpływem informacji uzyskiwanych za pośrednictwem austriackich kół dyplomatycznych, pozostawały one nieraz w dużym stopniu zmanipulowane. Tak oto w końcu 1830 oraz na przełomie 30’ i 31’ donosił on o wybuchu strasznej rewolucji, którą poparło wojsko. Ks. Konstanty zbiegł z Warszawy, zaś rządy przejęło stronnictwo pod przywództwem regenta Lubeckiego, którego – jak i całe przywództwo powstańcze – określił Spinola jako ateistycznego liberała i wroga katolików. Za komentarz do wiarygodności nuncjusza niech posłużą jego informacje o udziale duchowieństwa w powstaniu: Cieszą mnie wiadomości, że kler polski - co jest bardzo naturalne - nie tylko nie wziął udziału w ruchach buntowniczych, ale przeciwstawił się im tak, że dotąd nie pozwolił na otwarcie z powrotem kościołów. 
Tak przedstawione powstanie nie bez powodu wywołało niepokój w Rzymie. Stolica Piotrowa wakowała po śmierci Piusa VIII, watykańscy dyplomaci i kurialiści obawiali się kolejnych rozruchów w Państwie Kościelnym. Jeśli polska rewolucja potrwa dłużej, Austria – gwarant bezpieczeństwa papiestwa – będzie zmuszona przerzucić wojska nad granicę z Polską. A jeśli pożar rewolucji ogarnie i Węgry, a potem Italię? Tym większy smutek i zdziwienie okazali oni na wieści Spinoli o udziale duchowieństwa w powstaniu, choć utrzymywał on, że biskupi do jego poparcia zmuszeni zostali siłą. Nawet po upadku powstania papieska dyplomacja uważała zresztą, że udział w nim kleru był jedynie marginalny.
W początkach powstania postępowanie Watykanu było jednak dość ostrożne. Już w trakcie jego trwania biskupem Rzymu został 70-letni Bartolomeo Alberto Cappellari, który przyjął imię Grzegorza XVI. Wybrany dzięki poparciu Wiednia, nie mógł wystąpić z poparciem czy też nawet wykazać zrozumienia dla wystąpienia Polaków (czego zresztą i tak by nie uczynił). Względne sukcesy powstańców spowodowały jednak, że rzymska dyplomacja nie śpieszyła się z ostrym potępieniem. Choć już 15 lutego, więc niecałe dwa tygodnie po wyborze, papież wydał brewe Impensa charitas, jego treść (przypominająca, że bunt jest niezgodny z duchem chrześcijańskim, a księża nie powinni uczestniczyć w walkach zbrojnych) była na tyle ogólnikowa, że feldmarszałek Dybicz nie widząc w nim żadnego pożytku dla osłabienia morale Polaków, nie wydał nawet zgody na jego publikację. Zresztą, co charakterystyczne, adresowane było ono nie do któregokolwiek z biskupów-powstańców, lecz do biskupa unickiego w Rosji (gdzie powstania nie było) i nieżyjącego już od paru miesięcy – o czym w Rzymie wiedziano – biskupa Burzyńskiego. Wobec niepewności dalszych losów polskiej rewolucji, nie należało zniechęcać do siebie rządu w Warszawie wysyłaniem oficjalnych upomnień do Skórkowskiego czy Koźmiana. 

Grzegorz XVI, Paul Delaroche, 1844

Ta dość ostrożna polityka nie oznaczała, że papież i jego doradcy mieli wobec powstania jakieś sentymenty. Dla Grzegorza XVI, dla kard. Bernettiego było ono po prostu kontynuacją europejskiej rewolucji: Francja, Belgia, Italia, Polska, karmionej antykatolicką ideologią. 
Prawdą jest też, że rząd warszawski nie podjął zrazu próby wpłynięcia na tę opinię (mniejsza, czy jej zmiana realnie była możliwa). Dopiero w marcu skierowano do Rzymu hrabiego Sebastiana Badeniego wraz z memoriałem o sytuacji Polaków i religii katolickiej. Papież przyjął go życzliwie, dając niejasne obietnice pomocy w załatwieniu mediacji u Anglii i Francji. W istocie zaś, żaden adres do papieża, nawet jak ten Badeniego wskazujący na nadużycia cara i łamanie wolności wyznawania religii chrześcijańskiej, nie byłby przekonał papieża do pobłogosławienia buntu. Dla Grzegorza XVI złem była sama rewolucja, nawet jeśli powodowana niesprawiedliwym postępowaniem cara. W Watykanie haseł: wolność i wiara nie widziano obok siebie, tym bardziej w kontekście walki przeciwko legalnemu władcy (nawet legalnemu w taki sposób, jak schizmatyk Mikołaj dla Polski). Nie mógł też papież zrozumieć usprawiedliwienia dla detronizacji cara, skoro nie uznawał zasady samostanowienia narodów. Do tego nie pomagała idei powstańczej sytuacja na froncie. 
Czy papież nie pragnął niepodległej Polski? Jako widzialnej Głowie Kościoła, drogi był mu los prześladowanych katolików. Nie uznawał jednak słuszności wywalczenia niezależności drogą przewrotu czy rewolucji, zresztą polskim władzom wcale nie ufał. Rozumiał interes katolicyzmu w Polsce w ścisłym związku z lojalnością wobec Petersburga, który w zamian pozwoli na w miarę niezakłóconą działalność Kościołowi. 
Jeśli Rzym cokolwiek miałby powiedzieć w interesie powstańców, byłoby to nie więcej, niż wezwanie do zaprzestania walk i opanowania sytuacji, tudzież być może próba pośredniczenia w rozmowach pokojowych, a i to jedynie wtedy, gdyby sytuacja na froncie okazałaby się korzystna dla powstania. Dopiero latem dyplomacja watykańska nieśmiało zaproponowała Austriakom, by ci pośredniczyli w przekazaniu listu papieża orędującego się za Polakami, jednak plan ten wobec dogorywającego już powstania upadł. Ani Rzym, ani Wiedeń nie miał już żadnego interesu w stawaniu po stronie buntowników. We wrześniu i listopadzie posłowie angielski i francuski w Petersburgu sugerowali co prawda umiarkowane postępowanie z Polakami, lecz czynili to jedynie pod presją opinii publicznej w swych krajach. 

Cum primum

Najistotniejszym dokumentem papieskim związanym z powstaniem listopadowym jest bez wątpienia Cum primum. Encyklika powstała już po upadku fatalnej rewolucji, jak ją określał kardynał Spinola. Klęska wojsk powstańczych rozpoczęła w Królestwie i na ziemiach zabranych serię represji, których ofiarą padło także duchowieństwo. Zgodnie ze statutem organicznym katolicyzm stał się przedmiotem szczególnej opieki i protekcji rządu. Z jednej strony chciano zmniejszyć wpływ, jaki Kościół wywierał na społeczeństwo, z drugiej – związać kler z państwem. W kolejnych latach nastąpiła fala zsyłek, która nie ominęła kleru i nawet niektórych biskupów. Majątek kościelny na podstawie ustaw z 1841 i 1843 roku został oddany w administrację skarbu państwa; kontynuowano zamykanie klasztorów. Przede wszystkim zaś, poddano ścisłej kontroli państwowej życie duchowieństwa: poprzez nakazy meldowania się w czasie podróży, zakaz głoszenia treści narodowych w kazaniach, wkrótce utworzenie seminarium rzymskokatolickiego w Petersburgu. Znakomitym orężem ideologicznym stałoby się także oficjalne potępienie powstania przez Rzym.


Cum primum powstało jednak jeszcze przed najbardziej dotkliwymi represjami. Sytuacja Kościoła nad Wisłą, rozumował papież, zależy od postawy duchowieństwa wobec cara i wypadków w kraju. By uzyskać korzystne dla katolików rozstrzygnięcia, należało przed Mikołajem wykazać lojalność kleru i pozytywną postawę Rzymu. Car rozumiał to doskonale i rosyjska dyplomacja już od momentu upadku powstania rozpoczęła wywieranie presji na Grzegorza XVI w celu oficjalnego potępienia polskiej rewolucji. Uderzano oczywiście w tony reakcyjne: papież ma obowiązek przeciwdziałać i potępiać wszelkie ruchy rewolucyjne, grożące porządkowi społecznemu. Trium rewolucji w Polsce oznaczałby upadek całej Europy: wkrótce pożoga ogarnęłaby Węgry, Włochy i cały kontynent. Niedwuznacznie dawano też do zrozumienia, że potępienie Polaków będzie ceną za przychylniejsze stosunek Petersburga do Kościoła i zapłatą za poparcie przeciwko ruchom rewolucyjnym w Italii, co dotykało żywotnych interesów papiestwa. Co do tego ostatniego, niebezpieczeństwo było jak najbardziej realne – Rzym najpewniej byłby zgubiony, gdyby Rosja przestała popierać obecność austriacką na terenie Włoch. 
Jednak i bez tego stosunek papiestwa do polskiej rewolucji był jednoznaczny. Wbrew temu, co próbowała twierdzić historiografia popowstaniowa, w Rzymie doskonale wiedziano zarówno o sytuacji w Polsce przed powstaniem, jak i o wypadkach nocy paskiewiczowskiej. Antykatolicka polityka cara nie była tajemnicą dla papieskiej dyplomacji, wiedziano o faktycznej likwidacji unii, sam papież wiele razy skarżył się posłom zagranicznym na utrudnianie mu kontaktu z polskimi biskupami. Choć wydanie encykliki było efektem presji Austrii i Rosji, to jej treść nie ma w sobie niczego na papieżu wymuszonego – wyraża ona jego szczere i ugruntowane poglądy. Nie ma też znaczenia osoba Grzegorza XVI – polityka Watykanu w kwestii rewolucji była taka sama od półwiecza. I choć papież na pewno pragnął polepszenia sytuacji katolików w Polsce, docierały też do niego informacje o religijnych motywach powstańców, nie miało to żadnego znaczenia wobec przewinienia, jakim było podniesienie broni na legalnego władcę. Potępiając niewiele wcześniej w Mirari vos idee katolickiego liberalizmu Lamennaisa, nie mógł papież nie potępić powstania, w którym widział praktyczne wypełnienie marzeń francuskiego kapłana o połączeniu wolności i wiary, które zmiotą tyranów.
Papież w encyklice Cum primum potępił powstanie jako akt nieposłuszeństwa legalnej władzy cara i próbę obalenia uświęconego porządku społecznego. Biskupów zaś polskich napominał, by wzywali wiernych do posłuszeństwa władzy i sami poddali się woli cesarskiej. Nie ma w dokumencie zawartej ostrej krytyki działań rządu powstańczego ani Polaków. Jest natomiast teologiczny wykład legitymistycznej teorii władzy, jaką wyznawał w owym czasie Rzym. 

Chorągiew powstańcza, autor zdj. Maciej Szczepańczyk

Dzięki dokumentowi temu chciał papież wpłynąć na stosunek cara do Kościoła. Nie udało mu się to. Choć nie raz przypominał potem Grzegorz XVI Mikołajowi i jego dyplomatom o swobodach religijnych dla katolików, Petersburg tak bardzo nie potrzebował już papieża i prośby jego mógł zbywać, wymagając kolejnych ustępstw za symboliczne kroki i obietnice bez pokrycia, jak w przypadku usunięcia biskupa Skórkowskiego, jednego z entuzjastów powstania w episkopacie. 
Encyklika wywołała niekorzystne opinie wśród kół nie tylko liberalnych w Europie. Wśród Polaków zaś wywołała wrzenie. Zaboleć musiało, że papież potępił powstanie walczące przecież i pod sztandarami religijnymi. Zaraz też czynniki katolickie, głównie zbliżone do ks. Czartoryskiego, rozpoczęły ideologiczne radzenie sobie z encykliką. Przedstawiano oto, że papież działał w nieświadomości prawdziwej sytuacji w kraju, że winą za treść Cum primum obarczyć należy posła rosyjskiego Gagarina. Byli przecież i tacy, którzy upatrywali w postępowaniu Grzegorza XVI uzgodnionego z Petersburgiem i Wiedniem planu pognębienia polskich patriotów. W tej wersji papież jawił się jako sojusznik ciemiężców (pogląd ten podzielał choćby wielki entuzjasta sprawy polskiej ksiądz Lamennais). Tak też zapatrywał się na tę kwestię Słowacki, każąc Kordianowi odwiedzać papieskie komnaty (Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę).


Wybielenie Grzegorza XVI zawdzięczamy bliskiemu współpracownikowi Czartoryskiego, faktycznemu twórcy polityki zagranicznej Hotelu Lambert, generałowi Władysławowi Zamoyskiemu. Dzięki temu, że był oficerem wielu europejskich armii, miał łatwiejszy od innych Polaków dostęp do papieża. W 1837 odbył kilka audiencji, w czasie których, jak potem opisywał, papież z przejęciem wypowiadał się o sytuacji Kościoła w Polsce i zapewniał, że nie miał intencji potępienia powstańców, zresztą nie posiadał rzetelnych informacji na temat ich prawdziwych motywów. Wymusili to na nim posłowie Austrii i Rosji, grożąc zesłaniem wszystkich polskich biskupów na Sybir. Miał też żałować swego kroku wobec postępowania rządu rosyjskiego, który nie tylko nie przestał prześladować katolików, lecz robi to ze zdwojoną siłą. To ostatnie akurat na pewno było prawdą. Co do reszty – Zamoyski padł chyba ofiarą własnych wielkich chęci, by usłyszeć właśnie to co opisywał. Papież miał ustalone poglądy – nie zmienił ich na czas rewolucji belgijskiej, tak podobnej przecież do naszej i pozostało tak również w przypadku oceny powstania listopadowego. Choć encyklika była politycznym błędem, na pewno nie była nieszczera.

Bibliografia:

  1. ks. M. Banaszak, Historia Kościoła katolickiego, t. III., Warszawa 2009;
  2. ks. B. Kumor, Historia Kościoła, t. VIII, Lublin 2001;
  3. ks. M. Żywczyński, Watykan wobec powstania listopadowego Kraków 1995.

Komentarze