Sobory Kościoła Powszechnego - Sobór konstantynopolitański I

Wiek IV dał Kościołowi naukę o Trójcy Świętej. Soborowi w Nicei udało się sformułować kompromisowe Credo, które pozornie rozwiązywało problem boskości Syna Bożego. Jak wkrótce miało się okazać, spory zamiast wygasać, rozgorzały z większą siłą. 


Głównym osiągnięciem odbytego pod patronatem cesarza Konstantyna soboru (325) wydawało się wspólne wyznanie wiary, na które zgodziła się zdecydowana większość biskupów. Wkrótce jednak okazało się, że ani Wschód, ani Zachód, do w takich trudach opracowanego dokumentu nie przywiązywał wysokiej wagi - jako wyznaczniki prawowierności stosowano zupełnie inne kryteria, niż stosunek do Credo nicejskiego; żadna też z wyrastających jak grzyby po deszczu herezji nie stawiała sobie za punkt honoru buntu wobec jego sformułowań.

Czytaj także: Sobór Nicejski I

Nie nastąpiła w międzyczasie żadna teologiczna wolta - po prostu ojcowie soborowi doskonale rozumieli, że przyjęte pod presją cesarza postanowienia nikogo w zupełności nie satysfakcjonują i od razu po ich powrocie do macierzystych diecezji, powrócili też do problemów teologicznych nie mniej złożonych, niż wcześniej.

Wokół Credo

Jednym z głównych powodów niechętnego stosowania formuły nicejskiej było zastosowanie w niej terminu homoousios - współistotny. Używanie tego słowa, określającego relacje między Ojcem i Synem, wobec jego zarzucenia przez ortodoksyjnych chrześcijan, było bardziej charakterystyczne dla odstępców.
Połowa wieku IV to, szczególnie na Wschodzie, istny kalejdoskop herezji. Poszczególni biskupi w rozmaity sposób podchodzili do nauki o Trójcy, próbując na własną rękę rozwinąć teologię, która w satysfakcjonujący sposób oddawałaby tę niepojętą relację. Jedni, jak Marceli z Ancyry, uważali Chrystusa za jednego z Ojcem, boską wewnętrzną moc, dynamis - dlatego tylko nazywamy go Synem, że urodził się z Maryi Dziewicy. Z drugiej strony, pojawiały się koncepcje zupełnie przeciwne, przeczące człowieczeństwu Chrystusa, podkreślające za to duchowy aspekt jedności Ojca z Synem (Apolinary z Laodycei). Taka rozmaitość poglądów niepokoiła przede wszystkim papieży, którzy otrzymywali niewiele, często tendencyjnych informacji na temat sytuacji na Wschodzie, z których jeszcze mniej mogli zrozumieć.
Powodem rozłamu stały się także te interpretacje nicejskiego wyznania wiary, którym daleko było od herezji. Tak Zachód, uznając twierdzenie una substantia, tres personaes, odrzucał wschodnią mice ousia, treis hipostaseis, uważając ją za ariańską - Wschód z kolei w formule rzymskiej widział sabelianizm, który Trójcę traktował jako różne formy emanacji jednego Boga.
Takie też tło miała schizma antiocheńska - trwająca od 330 roku walka między rozmaitymi stronnictwami teologicznymi i towarzyskimi, z których każda (w szczytowym okresie było ich aż pięć!) uznawała własnego biskupa. W okresie przed soborem najpoważniejszymi rywalami byli tam Melecjusz - uznawany przez większość Wschodu, jednak w Rzymie skreślony z powodu niekoniecznie słusznych podejrzeń o arianizm - oraz Paulin, który choć miał za sobą Atanazego oraz papieża, sam niekoniecznie był wolny od skazy doktrynalnej. Przywrócony w końcu do łask papieża, Melecjusz zwołał w swej stolicy biskupiej synod (379), w czasie którego daremnie próbował złagodzić skutki długoletnich podziałów.
Także stolica patriarsza w Konstantynopolu nie uniknęła zamieszania. Ariański cesarz Walens wrogo odnosił się do obranego przez stronników ortodoksji Grzegorza z Nazjanzu, próbując zastąpić go własnym kandydatem, co doprowadziło wkrótce do schizmy.
Jeśli zbyt mało było sporów wokół Syna Bożego, to po soborze nicejskim na sile przybrały dysputy wokół Trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Według niektórych biskupów, jak Eustacjusz z Sebaste czy Macedoniusz, biskup Konstantynopola - od którego pogląd ten nazywamy macedonianizmem - Duchowi Świętemu przypisać można status pochodzącego co prawda od Ojca i Syna, lecz jedynie stworzenia, o doskonałości wyższej niż anielska. Przypomina to w głównych zarysach nieco przekształconą teologię arian - stąd duchoburców aż do początku V wieku uznawano często za kolejne stronnictwo ariańskie. Przeciwko takim poglądom wystąpił między innymi odwieczny wróg arianizmu, biskup Atanazy. Wezwał on - podobnie jak jego poprzednik na stolicy biskupiej uczynił to z arianami niemal pół wieku wcześniej - zwolenników podejrzanej teorii na synod do Aleksandrii. Tam potępiono heretyckie zapatrywania, jednak stronnicy Macedoniusza nie podporządkowali się temu orzeczeniu.

Papieże i cesarze

Na Zachodzie sytuacja była nie mniej skomplikowana. Popierający za namową swej żony Euzebii arian, cesarz Konstancjusz II zgromadził biskupów zachodnich na synod w Mediolanie, gdzie większość z nich uległa jego groźbom i potępiła niezłomnego Atanazego, który ukrywał się przed cesarskimi siepaczami. Konstancjusz uwięził papieża Liberiusza, którego winą było popieranie Atanazego. Na jego miejscu osadził marionetkowego antypapieża Feliksa - którego usunął zaraz po tym, jak Liberiusz, złamany zgodził się podpisać pod dwuznacznymi formułami, odchodzącymi od postanowień soboru nicejskiego. Miało to miejsce niewiele ponad ćwierć wieku po zakończeniu jego obrad, odbywanych pod kierownictwem ojca Konstancjusza - Konstantyna Wielkiego. W tym samym czasie odbywały się prześladowania prawowiernych chrześcijan, które nie oszczędziły nawet szanowanych biskupów. Zmianę polityki zapoczątkowały rządy Juliana Apostaty, który bardziej był zainteresowany zwalczaniem chrześcijaństwa na polu kulturowym, niż wspieraniem jakiejś jego frakcji przeciwko innym. Kolejni cesarze nie wykazywali fanatyzmu Konstancjusza, choć władający wschodnią częścią Walens do końca liczył na to, że jego działania dadzą stronie ariańskiej przewagę.

liberiusz, papież heretyk
Liberiusz udziela chrztu neoficie, Alessandro Algardi, około 1648

Autorytet Liberiusza tymczasem upadł bardzo nisko. Przyłożywszy rękę do wypędzenia swego rywala Feliksa, doprowadził do spotęgowania podziałów w Świętym Mieście, które przeżyły ich obu. Wyboru kolejnego papieża, wśród ulicznych bitew i podstępnych mordów, dokonano spośród dwóch kandydatów - popieranego przez pogrobowców Liberiusza Ursyna i Damazego, za którym stali zwolennicy Feliksa. Dokonano oczywiście podwójnej elekcji, jednak starcie wygrał ten drugi. Jak niewiele znaczyły w tych walkach różnice doktrynalne, najlepiej świadczy właśnie osoba Damazego, który dał się poznać jako przeciwnik wszelkich herezji, także ariańskiej. Całe szczęście dla papiestwa, panujący od 375 roku na Zachodzie Gracjan okazał się być zwolennikiem ortodoksyjnego chrześcijaństwa.
Jednak to wstąpienie na tron wschodni Teodozjusza w 379 roku oznaczało triumf Credo nicejskiego i koniec schizmy ariańskiej w Cesarstwie. Młody i ambitny, Teodozjusz pragnął najwyraźniej dorównać swojemu wielkiemu poprzednikowi Konstantynowi - nie tylko ogłosił religią państwową chrześcijaństwo nicejskie, wypędził ariańskiego biskupa, kończąc schizmę w Konstantynopolu; wkrótce po wstąpieniu na tron powziął także plan zwołania kolejnego soboru. 
Głównym jego punktem miało być ostateczne zakończenie schizmy ariańskiej w Cesarstwie i przywrócenie pokoju religijnego. Teodozjusza na początku panowania niemal nie pozbawiła życia choroba - to doświadczenie sprawiło, że ochrzcił się. Choć okazał się w przyszłości energicznym patronem Kościoła, nie był raczej znawcą teologii - stąd w jego pismach nakazujących powrót do ortodoksji brak właściwie odniesień doktrynalnych; zadowolił się prostym wezwaniem do przestrzegania nauk biskupów Rzymu i Aleksandrii. Być może, nauczony przykładem Konstantyna obawiał się, że deklaracja mniej jednoznaczna nie przyniesie efektów. 

Przebieg obrad

W maju 381 roku do Konstantynopola zjechało około 150 biskupów. Obrady otworzył czcigodny i sędziwy już Melecjusz z Antiochii. Wybór właśnie tego hierarchy na przewodniczącego zgromadzenia był jasnym sygnałem poparcia, udzielonego mu przez Teodozjusza. Jednym z głównych problemów, przed jakimi stanął sobór, było zakończenie schizmy antiocheńskiej.
Oto bowiem Melecjusz zmarł w czasie obrad i biskupi stanęli przed koniecznością wyboru nowego patriarchy. Wkrótce też rozmaite stronnictwa wysunęły własnych pretendentów, jednak co do żadnego nie było zgody. Grzegorz z Nazjanzu, przewodniczący teraz obradom, wysunął kandydaturę Paulina, niedawnego konkurenta zmarłego - ta propozycja jednak nie zdobyła popularności, za to nadszarpnęła autorytet Grzegorza, który wkrótce musiał zmierzyć się z kwestią dotyczącą jego samego. Biskupi egipscy, którzy do stolicy mogli wypłynąć dopiero pod koniec maja, stronnicy arianizującego Maksyma, podnieśli nielegalność wyboru nowego biskupa Konstantynopola, powołując się na kanon soboru nicejskiego, który wyraźnie zabraniał biskupom przenoszenia się do innych diecezji. 

ojcowie kościoła
Grzegorz z Nazjanzu, Liber Chronicarum, 1493
Choć obrońcy Grzegorza, których kochany w stolicy miał wielu, podnosili, że wobec faktu, iż nie objął on faktycznie biskupstwa w Sasima, na które zresztą został wyznaczony wbrew swojej chęci, mógł on zostać powołany na biskupa Konstantynopola, schorowany już i zrezygnowany, nie chciał trzymać się kurczowo urzędu i ustąpił. Szybko też dokonano wyboru następcy - był nim Nektariusz, człowiek średniego stanu, do tego jeszcze nie ochrzczony. Szybko przeszedł on chrześcijańskie wtajemniczenie i otrzymał święcenia.
Oprócz tych dwóch punktów, ojcowie soborowi uchwalili - przy nieobecności duchoburców, którzy wcześniej opuścili obrady - Credo, w gruncie rzeczy dodając do nicejskiej formuły określenia dotyczące Ducha Świętego: Pan i Ożywiciel, które w oczywisty sposób odnosiły się do boskości Trzeciej Osoby. Oznaczało to całkowity triumf teologii neonicejskiej ojców kapadockich i Melecjusza.
Wraz z dopracowaniem wyznania wiary, określono poglądy, których wyznawców należy wyłączyć jako heretyków: potępiono więc między innymi arian, apolinarystów, sabelian, marcelian; każda z tych nauk zawierała bowiem naukę bądź to o Trójcy, bądź o którejś Osobie, która nie mieściła się w granicach ortodoksji. W kontrze do herezji macedonian dodano stwierdzenie od Ojca pochodzi - uznawali oni bowiem Ducha Świętego za stworzonego przez Syna. W okresie, gdy podziały na wschodnie i zachodnie chrześcijaństwo pogłębiły się teologowie wschodni powoływali się na ten fragment, krytykując późniejszy rzymski dodatek Filioque. 

Trzeci kanon

Na soborze doszło do decyzji kluczowej dla układu sił w Kościele wschodnim. Uznano bowiem, że skoro Konstantynopol, stolica cesarstwa, jest Nowym Rzymem, jego metropolita powinien posiadać prymat honorowy po biskupie Rzymu - w istocie więc stawiało go to zaraz po papieżu, a przed pozostałymi patriarchami. Chodziło przede wszystkim o zmniejszenie wpływu Aleksandrii, której oddziaływanie miało być ograniczone tylko do Egiptu. Cesarze zyskiwali prestiż i wpływ na decyzje najważniejszego hierarchy na Wschodzie.  Tym samym, decyzją polityczną podjętą pod presją cesarza zerwano z dotychczasową tradycją, która szczególny status niektórych stolic biskupich - Rzymu, Antiochii, Jerozolimy i Aleksandrii - wiązała z czasami apostolskimi.

prymat papieża, watykan
Wręczenie kluczy św. Piotrowi, Pietro Perugino, 1481-82

Być może już w następnym roku, zwołany przez papieża Damazego synod podkreślił prymat Stolicy Piotrowej. Kwestie dokładnego datowania uzasadnień powołujących się na ewangeliczną scenę z Jezusem i Piotrem  (Mt 16, 18) są przedmiotem dyskusji historyków, jednak wraz z Damazym biskupi Rzymu czują coraz większą konieczność przypominania o swoim statusie - i raczej nie ma powodów, by uważać, że impulsem mogło być cokolwiek innego, niż właśnie rosnąca pozycja Konstantynopola. Choć ani cesarz, ani ojcowie soborowi nie mieli zamiaru podważać roli Rzymu, po schizmie wschodniej specjalny status patriarchy znad Bosforu stał się jednym z argumentów przeciwko jednowładzy papieży.
Sobór w Konstantynopolu odbył się bez udziału biskupów zachodnich; papieża nawet nie powiadomiono o jego zwołaniu. Uchwał nie posłano do zatwierdzenia. Stąd, choć nie podważano jego ortodoksyjności, aż do czasów Chalcedonu (451) nie posiadał on statusu soboru na Zachodzie. Zgodnie jednak teologowie żywili przekonanie o jego doniosłych skutkach, przede wszystkim dzięki zdefiniowaniu nauki o Duchu Świętym. Credo nicejsko-konstantynopolitańskie weszło do powszechnego użycia w liturgii, także na zachodzie w V wieku, głównie dzięki potwierdzeniu, jakie uzyskało na soborze chalcedońskim.

Bibliografia:

  1. ks. M. Banaszak, Historia Kościoła katolickiego, t. 2., Warszawa 2009 
  2. Dokumenty soborów powszechnych, red. ks. A. Baran, ks. H. Pietras, Kraków 2002
  3. W. H. Carroll, A. W. Carroll, Historia chrześcijaństwa, t. II, Wrocław 2014 
  4. T.E. Gregory, Historia Bizancjum, Kraków 2008

Komentarze